sobota, 11 sierpnia 2012

La Loba

W niedostępnym, odludnym miejscu, które każdy w duszy zna, ale które niewielu widziało, żyje stara kobieta. Podobnie jak we wschodnioeuropejskich baśniach wyczekuje, aż jakiś zagubiony w drodze wędrowiec czy poszukiwacz szczęścia zbłądzi pod jej dach. Jest rozważna i przezorna, często z rozczochranymi włosami opadającymi na twarz i zawsze gruba: zazwyczaj unika ludzkiego towarzystwa i umie krakać i gdakać i wydaje więcej dźwięków zwierzęcych niż ludzkich. Można się domyślać, że żyje pośród zwietrzałych granitowych stoków na terytoriach Indian Tarahumara albo że ma swoją kryjówkę za Phoenix, niedaleko jakiejś studni. Jedynym zajęciem La Loby jest zbieranie kości. Zbiera i przechowuje szczególnie kości tych istot, którym grozi wymarcie na ziemi. Czołgając się i pełzając na kolanach poszukuje wilczych kości, gdy zgromadzi już cały szkielet, kiedy ostatnia kosteczka znajdzie się na swoim miejscu i staje przed nią piękna rzeźba zwierzęca, siada przy ogniu i zaczyna śpiewać pieśń. Wtedy żebra i kości kończyn wilka zaczynają porastać ciałem, a potem sierścią. W którymś momencie wilk nagle przemienia się w roześmianą kobietę, która biegnie wolna ku widnokręgowi. Można przyjąć, że dzieło La Loby reprezentuje historię cudu. La Loba śpiewa nad kośćmi, które zebrała. A śpiewać to znaczy mówić głosem duszy. Śpiewać to znaczy z mocą wyrazić prawdę o potędze i własnym pragnieniu, tchnąć duszę we wszystko, co toczy, w to, co potrzebuje odnowy. Musimy się pogrążyć w nastroju najgłębszej miłości, aż przepełni nas po brzegi pragnienie połączenia się z pierwotną jaźnią. To jest śpiewanie nad kośćmi. Kobiecy trud odnalezienia i wyśpiewania hymnu stworzenia musi się dokonać w samotności, na pustyniach psychiki.
/Clarissa Pinkola Estes, "Biegnąca z wilkami"/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz