środa, 12 września 2012

metalu smak

A ja wciąż pamiętam ten spektakl...

Śni mi się, że trzymam - stojąc na jakimś dworcu -
trzymam coś niedużego, jakby dziecko, może kilkuletnie,
ale to nie jest dziecko tylko kosmaty jakiś strzęp wrzeszczący,
wije się, szarpie, kłaki poplamione krwią,
muszę to trzymać, chronić przed upadkiem, czemu muszę nie wiem
to się stało jakoś z zaskoczenia: trochę mi niedobrze
i trochę mi żal. Tu jakby rana, przy niej krew na kłakach,
śmierdzi spalenizną, pręży się, szarpie; ledwo to mogę utrzymać,
wrzeszczy ciągle, nie wiem kiedy nabiera powietrza,
ten wrzask mnie ogłusza, oślepia. Skupiona i oszalała staram się nie puścić,
o co chodzi nie wiem, o coś co się stało;
myślałam, że trzymam na chwilę
lecz już widzę, że nikt tego ode mnie nie weźmie,
pociągi odjeżdżają i ludzie przechodzą
a ja stoję na co czekam nie wiem.

(...)

Lecz już po rewolucji. Ripley znów nasłuchuje w korytarzu,

gdzie czai się Alien.
Albo zamyka się w swojej kapsule, żeby przespać kilka kolejnych
lat lotu. Czasem łamie głowę nad tą amorficzną formą bytu,
tą wampiryczną przyssawką,
tak trwa w kontemplacji
to zgniłe niemowlę.

/Bożena Keff, "Utwór o Matce i Ojczyźnie"/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz