wtorek, 18 grudnia 2012

Ess muss sein

Idea wiecznego powrotu ma w sobie coś tajemniczego. Nietzsche wprowadził nią w zakłopotanie większość filozofów: pomyśleć, że wszystko, cośmy raz przeżyli, miałoby się kiedyś powtórzyć i to powtórzenie powtarzałoby się w nieskończoność! Cóż oznacza ten obłąkańczy mit?
Mit wiecznego powrotu mówi per negationem, że życie, które znika raz na zawsze i już nigdy nie wróci, podobne jest do cienia, nie ma żadnego ciężaru, jest martwe już w momencie narodzenia i jeśli nawet było piękne, straszne, wzniosłe, to jego piękno, rozpacz i wzniosłość nie mają żadnego znaczenia. (...)
Przyłapałem się niedawno na niewiarygodnym uczuciu; przeglądałem książkę o Hitlerze i przy niektórych zdjęciach poczułem wzruszenie: przypomniały mi się czasy dzieciństwa. Przypadło ono na czas wojny, niektórzy moi krewni zginęli w hitlerowskich obozach koncentracyjnych; ale cóż oznacza ich śmierć wobec faktu, że zdjęcia Hitlera przypominały mi utracony czas mego życia, czas, który już nie powróci?
To pogodzenie z Hitlerem zdradza głębię moralnej perwersji, która łączy się ze światem opartym z zasady na bezpowrotności - wszystko jest w nim z góry wybaczone, a więc i wszystko cynicznie dozwolone.

Jeżeli każda sekunda naszego życia miałaby się powtarzać w nieskończoność, bylibyśmy przykuci do wieczności jak Chrystus do krzyża. Takie wyobrażenie jest straszne. W świecie wiecznego powrotu na każdym geście kładzie się ciężar nieznośnej odpowiedzialności. Dlatego też Nietzsche nazwał ideę wiecznego powrotu najcięższym brzemieniem (das schwerste Gewicht).
Jeśli wieczny powrót jest najcięższym brzemieniem, nasze życie na jego tle błyszczy wspaniałą lekkością. Czy jednak ciężar jest naprawdę straszny, a lekkość wspaniała? Najcięższe brzemię nas powala, przyciska do ziemi, upadamy pod nim. Ale w poezji miłosnej wszystkich wieków kobieta pragnie być obciążona brzemieniem męskiego ciała. Najcięższe brzemię jest jednocześnie obrazem najintensywniejszej pełni życia. Im cięższe brzemię, tym nasze życie bliższe jest ziemi, tym jest realniejsze i prawdziwsze.
W przeciwieństwie do tego całkowity brak brzemienia sprawia, że człowiek staje się lżejszy od powietrza, wzlatuje w górę, oddala się od ziemi, od ziemskiego bytowania, staje się na wpół rzeczywisty, a jego ruchy są tyleż swobodne, co pozbawione znaczenia.
Cóż więc mamy wybrać? Ciężar czy lekkość?
/Milan Kundera, "Nieznośna lekkość bytu", tłumacz. Agnieszka Holland/


Kundera za Parmenidesem widzi świat podzielony na antynomie, np. ciepło-zimno, światło-ciemność, byt-niebyt, delikatność-szorstkość. Dopisuje tu również i tę: lekkość-ciężar. Parmenides w tych pierwszych kategoriach widział dobro, jawiły mu się jako jednoznacznie pozytywne. Kundera polemizuje z greckim filozofem. Mówi: antynomia 'ciężar-lekkość' jest najbardziej tajemnicza i najbardziej wieloznaczna ze wszystkich antynomii. Ilustracją tej wątpliwości jest powieść "Nieznośna lekkość bytu", historia Tomasza, który lubi powtarzać w myślach niemieckie przysłowie: "Einmal ist keinmal". Coś, co się stanie raz, jak gdyby nie stało się nigdy. Jeśli człowiek ma prawo tylko do jednego życia, to jakby nie żył w ogóle.

A jednak to, co Kundera uważa za lekkość - pojedyncze decyzje, ale też brak zdecydowania wynikający chociażby z braku porównania, wieczna pogoń za zaspokojeniem, ekstaza - okazuje się w efekcie "nieznośne", ciężkie i trudne (vide wybory Tomasza czy też jego kochanki Sabiny). Ciężar natomiast, chociażby w postaci zgody na konieczność i ograniczenie (np. konsekwencje publikacji artykułu albo upór i trwanie Teresy), tak naprawdę otwiera przestrzeń wolności. A może ciężar i lekkość nie są wcale przeciwstawne? By osiągnąć pełnię, muszą się uzupełniać, bowiem z samej lekkości nie da się zbudować Życia.

Lubię "Nieznośną lekkość bytu", bo i lektura tej książki jest "nieznośna", lekka i ciężka zarazem. Przyciąga i odpycha jednocześnie. I w tym przypadku wcale nie chodzi o antynomię.


Co do Tomasza - nie mam dla niego zbyt wiele sympatii - jest, jaki jest. Nie stara się zmienić, korzysta z życia, jest cyniczny, a nade wszystko nie lubi czuć na swoich barkach ciężaru. Rani, bo nie potrafi inaczej, jest egoistą. Są i dwie bohaterki - kochająca, naturalna, naiwna i czysta Teresa, anioł w kobiecej skórze, oraz wyrachowana, jątrząca, perwersyjna i irytująca Sabina, która jest obecna w życiu Tomasza jak jego cień.

1 komentarz:

  1. muss es sein .. es muss sein .. ta sekwencja ma specjalne znaczenie w moim życiu
    ależ pięknie, że napisałaś o Nieznośnej lekkości bytu .. to książka, która jest ze mną od lat .. co kilka lat czytam ją i czuję inaczej w miarę lat .. przeczytałem po raz pierwszy kiedy miałem 20 lat i niewiele zrozumiałem :^)) ..tak dokładnie jak napisałaś, że lektura jest też 'nieznośna' .. ciekawie napisałaś o Teresie i Sabinie i Tomaszu ale jest też i Franz i Karenin .. pamiętam to zdanie kiedy Teresa patrzy na Tomasza i widzi go starzejącego i siwiejącego się takiego jakim chciała go widzieć przez lata .. i Sabina czytając o śmierci Tomasza i Teresy ukazująca wrażliwość zaskakującą dla czytającego ...

    OdpowiedzUsuń