czwartek, 10 stycznia 2013

dwie?

Są dwa filmy Kieślowskiego, w których - wyjątkowo - celebruje kobiecość. Robi to z entuzjazmem i zachwytem, a nie, jak w szóstej części „Dekalogu”, z lękiem. Pierwszy z tych filmów to „Podwójne życie Weroniki”, drugi to „Niebieski”. Co prawda dziś mija 20 lat od premiery "Niebieskiego", ale najpierw napiszę o Weronice :)
„Podwójne życie Weroniki” opowiada dziwną historię dwóch równolegle żyjących dziewczyn. Obie przychodzą na świat tego samego dnia, jedna w Polsce, druga we Francji. Obie noszą to samo imię. Nie wiedzą nic o swoim istnieniu, a jednak ich życia są w jakiś niewytłumaczalny sposób połączone. Dość szybko okazuje się, że historia polskiej Weroniki ma być przestrogą dla drugiej – to, czego nauczy się dziewczyna w kraju nad Wisłą, jej francuska „siostra” już podświadomie wie. „Zawsze wiedziałam, co mam robić” – mówi Véronique swojemu ukochanemu i tylko pozornie dowodzi tym stwierdzeniem swojej siły charakteru i zdecydowania. Véronique żyje z wewnętrznym przekonaniem właściwych wyborów tylko dlatego, że uczy się na błędach Weroniki… W opowieści Alexandra, aktora kukiełkowego i autora książek dla dzieci, w którym dziewczyna się zakochuje, ilustruje to najlepiej historia z piecem: kiedy dwuletnia Weronika oparzyła się, dotykając gorącego paleniska, kilka dni później w podobnej sytuacji Véronique cofa dłoń, jakby miała już zakodowane, że dotknięcie grozi poparzeniem. Przez całe życie mają wrażenie, że nie są na świecie same… Również w pierwszej opowiedzianej przez Alexandre'a historii Véronique widzi swoją historię: baletnica żyjąca w pudełku potyka się i umiera, jednak po chwili wydostaje się spod śmiertelnego całunu jako motyl – odradza się albo dostaje drugą szansę.


To z kolei ilustracja wydarzeń z życia dorosłych już Weronik. Polka jest młodą utalentowaną śpiewaczką. W pewnym momencie opuszcza rodzinne miasteczko, by odwiedzić chorą ciotkę w Krakowie, spędza tam trochę czasu. Odwiedza tu swoją koleżankę podczas prób chóru męskiego, gdzie daje poznać swój piękny głos. Cieszy ją zachwyt muzyków i decyduje się rozpocząć karierę, występując na scenie. Niestety, dla kariery poświęca miłość, zapomina o swoim chłopcu, odrzuca go, tak jak odrzuca swoje ciało i jego dolegliwości, ignorując problemy z sercem. Podczas koncertu Weronika dostaje zawału i umiera na scenie.
Véronique w tym samym momencie odczuwa smutek, płacze, chociaż nie zna powodu swoich emocji, czuje, że kogoś straciła. Następnego dnia rezygnuje z lekcji muzyki czy śpiewu, wystarcza jej praca w szkole. Jest pewna siebie, wie, co ma robić. Nic dziwnego, skoro nauczyła ją tego Weronika. Kieślowskiego najwyraźniej interesuje etyczny wybór między spokojnym życiem a realizacją siebie, karierą, blichtrem, przy czym, jako prawdziwy stoik, pochwala to pierwsze.
Gdzie jest przypadek w tym filmie, a gdzie z góry zaplanowany los, jakby ludzie byli tylko marionetkami w rękach Boga-Demiurga? Dlaczego jedna Weronika służy tylko za przestrogę i, wybierając karierę, egoizm, traci życie, a druga, znajdując swój aurea mediocritas, wygrywa życie i miłość? Czy Véronique ma poczucie, że jej życiem ktoś kieruje? W pewnym momencie przecież czuje się zmanipulowana, kiedy odpowiada na tajemniczy telefon i listy, odnajdując czekającego na nią Alexandra w kawiarni na dworcu Saint-Lazare. Myśli, że przywiodła ją tam miłość, a on tłumaczy jej, iż była tylko częścią eksperymentu – chciał się przekonać, czy to możliwe, by kobieta odpowiedziała na wezwanie nieznajomego mężczyzny, by potem napisać o tym książkę. Véronique na chwilę traci swoją pewność siebie i ucieka, lecz później, gdy jednak Alexandre przyznaje, że jest „tą jedyną”, znów mówi z przekonaniem: „wiedziałam, że to nie książka tobą powodowała, lecz miłość”. Jej pewność siebie znika znów pod koniec opowieści, kiedy ma świadomość bycia tą „ocaloną”.


Alternatywność światów w „Podwójnym życiu Weroniki” jest jednak pozorna. Przecież, jeśli odrzucimy romantyczną koncepcję mistycznej więzi między bohaterkami, oglądamy dwie zupełnie różne historie dwóch nieco podobnych dziewczyn, które nigdy się o sobie nie dowiedziały, choć przyszło im się minąć na Rynku w Krakowie. Film Kieślowskiego uwiedzie nas tylko wtedy, kiedy uwierzymy jego magii, zatracimy się w wystudiowanych obrazach i dźwiękach, wzruszymy romantyczną historią miłosną, która rozgrywa się niemal jak gra między czarodziejem-Alexandre i detektywem-Véronique. Przyznam, że łatwo mi uwierzyć Kieślowskiemu, ale sama nie wiem, czy bardziej przeraża świat, w którym jest tylko jeden wybór i jego konsekwencje, czy taki, w którym dokonano już wszystkich wyborów, pozwalając na zaistnienie alternatywnym historiom (a zatem nie ma wolności decyzji, bo wszystkie zostały powzięte). Chyba jednak wolę ten pierwszy.

Véronique - szczęściara budzi się pod koniec filmu, a właściwie rodzi się po raz drugi. Jej pierwszym pytaniem mogłoby być „dlaczego właśnie ja?”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz