sobota, 23 marca 2013

polonistka poszła na film ;)

Poszła i zapłakała. Ale to nieważne, że akurat na tym filmie, bo płacze prawie na każdym, który ogląda w kinie, nawet na tych dla dzieci (a może zwłaszcza na tych). Ładny ten "Baczyński". Jak laurka. Światłem i kadrem malowany. Gorzki w smaku, smakować nie trzeba. Można za to oglądać, słuchać i uwierzyć, że poeta, którego się zna ze szkoły, ze studiów, z książek - był właśnie taki. Wzrusza, bo... jak się nie wzruszyć, kiedy ostatnia żyjąca sanitariuszka z batalionu "Parasol" opowiada o tym, jak to było dokładnie, jak zginął, jak im z noszy wypadł, jak... Denerwuje trochę jednak, że z mitami ten film nie chce za bardzo dyskutować, chociaż wiem, że to przez szacunek dla tych, którzy przecież nie z własnej winy musieli stawiać czoło wojennej rzeczywistości, podejmować decyzje, czasem błędne, czasem desperackie, irracjonalne.
I nawet ta piosenka po filmie zaczęła mi się podobać...


Pieśń o szczęściu
Dziś rano cały świat kupiłem,
gwiazdy i słońce, morze, las,
i serca, lądy i rzek żyły,
Ciebie i siebie, przestrzeń, czas.
Dziś rano cały świat kupiłem,
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłem,
nad czas i morskie głębie lat...
Gorące morza sercem płyną -
- pozłocie nieprzebytych sław,
gdzieś rzeki nocy mnie wyminą
w głębokich morzach złotych traw.
Chcę czerwień zerwać z kwiatów polnych,
czerwienią nocy spalić krzew,
jak piersi nieba chcę być wolny,
w chmury się wbić w koronach drzew.