niedziela, 11 maja 2014

motherism

Monika Tutak-Goll, "Jazda po matkach"
Lubimy osądzać: że matki są leniwe, roszczeniowe, rozlazłe kury, a dzieci to dla nich alibi.

Najpierw zapytała, co ze mną będzie. A co ma być? No wiesz, co potem? Potem wrócę do pracy. Albo mnie przyjmą, albo zwolnią, zobaczymy, dla mnie ważne jest to, co teraz. A teraz chcę być z dziećmi.
Znajoma pytała z troski, nie trzeba mieć jej tego za złe. Byłam dwa lata na urlopie wychowawczym, w drugiej ciąży, w planach - urlop macierzyński. Pytań, które każą się tłumaczyć, nie znosiłam najbardziej: "Kiedy wracasz do pracy?", "Co dalej?", "Szukasz już niani?", "Chyba czas wziąć się do roboty", "Ja bym zwariowała, gdybym miała tyle ciągnąć wychowawczy", "Odbiło ci?", "Taka z ciebie feministka, a z dziećmi siedzisz już trzeci rok".
"Siedzisz" - nieważne, że dorabiasz, łapiesz zlecenia, piszesz, kiedy cały dom już śpi. Nie masz etatu, nie wychodzisz z domu na osiem godzin, to "siedzisz". I nie robisz nic.
Osądzać i porównywać - to lubimy. Że matki są leniwe, rozlazłe kury, a "dzieci to dla nich zwykłe alibi". Roszczeniowe, a już "te wózkowe to najgorszy gatunek matki". Wygodne, ustawiły się, nie muszą pracować. "Święte krowy".
Aric Sigman, brytyjski psycholog, zauważył, że pojawił się nowy rodzaj uprzedzenia - "motherism". Coś jakby matczyzm. Dyskryminacja matek niepracujących albo zbyt długo przebywających na urlopach wychowawczych. Bo powinny sobie radzić, lekko godzić wychowanie dziecka z pracą, dom nie może im przeszkadzać w karierze. To one mają się dostosować do rynku pracy, nikt tu na nie nie będzie czekał z etatem. Wracaj szybko, bo wypadniesz z gry. Zresztą, jak wrócisz krótko po porodzie, to i tak cię podsumują: że wredna, od razu zostawiła dziecko. Za szybko też nie można. Cokolwiek zrobisz, i tak się tłumaczysz. Matka musi.
Poszłyśmy z tą znajomą na Kongres Kobiet w 2012 roku. Feministyczna impreza, tyle kobiet sukcesu. A mnie coś uwiera, gryzie. I czuję się nieadekwatnie, nie na miejscu. Bo słucham o przedsiębiorczości, że trzeba wziąć sprawy w swoje ręce, że damy radę, takie jesteśmy "superwoman na rynku pracy". Musimy mieć tylko żłobki, przedszkola, po macierzyńskim uśmiechamy się do pracodawcy, wciskamy się w marynarki - i cudownie, i do przodu. A ja kolejny rok na wychowawczym; jedno dziecko ma pięć lat, drugie już dwa. I myślę: czy są na sali samotne matki, które ledwo wiążą koniec z końcem? Czy są matki niepełnosprawnych dzieci, na których barki państwo zrzuciło całą pracę opiekuńczą? Czy są może kobiety, które nie mogą wrócić do pracy, bo w żłobku nie ma miejsc, a nie opłaca im się, by pracować na opiekunkę? A może są kobiety, które chcą po prostu być z dziećmi, zwyczajnie, bo czują taką potrzebę. Bo wolą wychowywać dzieci, budować z nimi więź, niż przekazywać je pod opiekę obcym? Nie wszystkie możemy i chcemy być superwoman. Nie wszystkie będziemy aktywne i przedsiębiorcze. Zróbmy miejsce dla wszystkich.
Agnieszka Graff powiedziała na tym kongresie: „Od lat słowo » przedsiębiorczość «służy w Polsce piętnowaniu ludzi biednych jako nieudaczników. Kobietom, a zwłaszcza matkom, jakoś szczególnie łatwo przypina się łatkę » roszczeniowych «”.
Agnieszka Graff, jedna z pierwszych, które publicznie przyznawały, że są feministkami, jedna z pierwszych, które walczyły o prawo do aborcji, staje w obronie matek. I domaga się szacunku dla ich pragnienia bycia z dziećmi. Pewna koleżanka ze środowiska powiedziała, że "Graff odbiło od macierzyństwa". Graff odpowiada: "Trudno walczyć jednocześnie o to, by być matką, i o to, by matką nie być. To się słabo rymuje. Ale dajmy kobietom prawo do wyboru".
W dzisiejszej rozmowie Agnieszka Graff tłumaczy: "Pragnienie dziecka to nie jest uczucie antyfeministyczne. Czas zająć się macierzyństwem". I przyznaje: "Temat macierzyństwa przegapiłyśmy". Została matką, dyskryminację odczuła na własnej skórze. I jeszcze usłyszała, że jej odbiło. Ja też to słyszałam. Może i ty to usłyszysz. Może nawet od koleżanki?
/”Wysokie Obcasy” 10 maja 2014/

Wysokie! Dzięki za ten wstępniak :) i za wywiad z Agnieszką Graff również :) To wszystko i moje myśli.

Doświadczenie opieki nad małym człowiekiem, ale też starym człowiekiem, schorowanym, doświadczenie totalnej zależności drugiej osoby, którą kochasz, to koniec indywidualizmu. Jednak to nie znaczy, że jedyną opcją jest powrót do konserwatyzmu. A tradycyjna opowieść jest taka: skoro się kimś opiekujesz i to sprawia, że nie jesteś samodzielnym bytem rynkowym, to ktoś musi się tobą zaopiekować. Kim ten ktoś ma być? Oczywiście twardzielem, mężczyzną, biskupem. Ja dlatego tak ostro stawiam sprawę z Kongresem Kobiet. Rolą feminizmu nie może być wytwarzanie siły roboczej dla kapitalizmu. Ten model - dyspozycyjności, samodzielności, kreatywności - według mnie się kończy. A pragnienie dziecka to nie jest uczucie antyfeministyczne. (...)
Jeśli masz dziecko, jesteś rozlazłą kwoką, jak nie masz, jesteś zimną suką, jak pracujesz, robisz krzywdę rodzinie, jak nie pracujesz, jesteś darmozjadem. Te stereotypy i sprzeczne oczekiwania siedzą w naszych głowach i powodują rozdarcie. Też je przeżywam. Jeżeli jesteś kobietą, która coś osiągnęła, czytasz, piszesz, zaczyna nie starczać ci doby. Dziecko jest zachłanne, wysysa energię, ale to jest wielka frajda, zmysłowa i emocjonalna. Pod koniec dnia miałam czasem poczucie, że ręce mi się trzęsą, nogi uginają od zmęczenia, ale koniecznie chcę przeczytać tę książkę. Przez to, że spędzam wiele godzin z dzieckiem, nie przestaję chcieć czytać i się rozwijać. Tylko brakuje mi doby. Nie wyrabiam się ze zobowiązaniami towarzyskimi, zawodowymi, społecznymi, życia jest za mało dla kobiety, która próbuje łączyć te dwa światy.
/Agnieszka Graff/ 

1 komentarz:

  1. Rzadko feminizm jest postrzegany jako równouprawnienie perspektywy kobiecej, a więc także macierzyńskiej, w życiu społecznym, politycznym, ekonomicznym. Tymczasem, mam wrażenie że to, o co woła Kongres Kobiet i jego liderki, to umężczyźnienie kobiet. I to jest smutne. Podpisuję się pod tymi słowami, bo też są mi bliskie. Ech, temat rzeka... Ściskam droga Mamo!

    OdpowiedzUsuń