Pokazywanie postów oznaczonych etykietą malarstwo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą malarstwo. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 26 listopada 2012

Pochwała Ewy

Marc Chagall "Adam i Ewa"

Historia Adama i Ewy i ich wygnania z raju wcale nie jest, jak zwykło się nam wmawiać na katechezach i w kościele, historią upadku człowieka. To raczej opowieść o narodzinach człowieczeństwa. Kim byli owi „pierwsi rodzice”, jeszcze w raju? Nie czuli wstydu, nie musieli się o nic troszczyć, nie chorowali, nie popełniali grzechów. Byli jak dzieci we mgle albo jak zwierzęta, których przecież nie dotyczy etyka i moralność. Tymczasem Ewa „zwiodła” Adama i ten zjadł owoc z drzewa poznania złego i dobrego. Wcześniej biblijna para zatem nie potrafiła rozpoznać, co jest dobre, a co złe, byli niesamodzielni, wszystko podał im Bóg, jak na tacy. Nie mogli nawet mieć pojęcia o tym, że dobro i zło mogą być rozłączne, że w ogóle istnieje taki podział. Świat był jednolity, a jedynym przejawem dualizmu była różnica w ich płciach, podobnie jak u zwierząt.
I oto Ewa, którą niesłusznie odsądza się od czci i wiary, nakłania Adama do „grzechu”. Grzech ma ewidentnie negatywne konotacje, jest złem samym w sobie, sprzeniewierzeniem się Bogu. Ale ten błąd, „grzech” pierwszych ludzi tak naprawdę jest początkiem człowieczeństwa. Od tej pory człowiek może wybierać, choćby między dobrem i złem, które jawią się przed nim w całej swojej postaci samodzielnego życia. Bóg już nie ma nad nim bezpośredniej kontroli, owszem, skończył się dobrobyt, ale człowiek wreszcie może sam decydować,  czy chce zawierzyć Bogu, czy nie. Może decydować, co zrobić ze swoim życiem. Nie musi mieszkać w nudnym, radosnym, szczęśliwym raju. Owszem, ceną za to jest cierpienie, któż by jednak jej nie zapłacił za samodzielność, dorosłość? Zatem – chwalmy Ewę, bo to ona jest w istocie matką Ludzi.

czwartek, 22 listopada 2012

drabina jakubowa

Oniryzm w literaturze - lubię bardzo... I mnie ostatnio dużo się śni, nawet bardzo często, a raczej - to ja częściej zapamiętuję swoje sny.
Napisać powieść somnambuliczną może by tak?... Podobno skłonność do lunatykowania (co oznacza nie tylko chodzenie we śnie, ale np. siadanie, ubieranie się, jedzenie, picie, mówienie przez sen) posiada aż 18 proc. populacji! Co piąty z nas lunatykuje!

William Blake, Drabina Jakubowa

Jakub wyszedłszy z Beer-Szeby wędrował do Charanu, trafił na jakieś miejsce i tam się zatrzymał na nocleg, gdy słońce już zaszło. Wziął więc z tego miejsca kamień i podłożył go sobie pod głowę, układając się do snu na tym właśnie miejscu. We śnie ujrzał drabinę opartą na ziemi, sięgającą swym wierzchołkiem nieba, oraz aniołów Bożych, którzy wchodzili w górę i schodzili na dół. A oto Pan stał na jej szczycie i mówił: «Ja jestem Pan, Bóg Abrahama i Bóg Izaaka. Ziemię, na której leżysz, oddaję tobie i twemu potomstwu. A potomstwo twe będzie tak liczne jak proch ziemi, ty zaś rozprzestrzenisz się na zachód i na wschód, na północ i na południe; wszystkie plemiona ziemi otrzymają błogosławieństwo przez ciebie i przez twych potomków. Ja jestem z tobą i będę cię strzegł, gdziekolwiek się udasz; a potem sprowadzę cię do tego kraju. Bo nie opuszczę cię, dopóki nie spełnię tego, co ci obiecuję». A gdy Jakub zbudził się ze snu, pomyślał: «Prawdziwie Pan jest na tym miejscu, a ja nie wiedziałem». I zdjęty trwogą rzekł: «O, jakże miejsce to przejmuje grozą! Prawdziwie jest to dom Boga i brama nieba!» Wstawszy więc rano, wziął ów kamień, który podłożył sobie pod głowę, postawił go jako stelę i rozlał na jego wierzchu oliwę. I dał temu miejscu nazwę Betel. – Natomiast pierwotna nazwa tego miejsca była Luz. – Po czym złożył taki ślub: «Jeżeli Pan Bóg będzie ze mną, strzegąc mnie w drodze, w którą wyruszyłem, jeżeli da mi chleb do jedzenia i ubranie do okrycia się i jeżeli wrócę szczęśliwie do domu ojca mojego, Pan będzie moim Bogiem. Ten zaś kamień, który postawiłem jako stelę, będzie domem Boga. Z wszystkiego, co mi dasz, będę Ci składał w ofierze dziesięcinę» (Rdz 28, 10-22).

piątek, 16 listopada 2012

Mira



Byłam dziś u malarki, Miry Żelechower-Aleksiun, od której odbierałam obraz na hospicyjną aukcję. Pani Mira była zaniepokojona tym, co dzieje się teraz w Izraelu, w Jerozolimie bowiem mieszka jej córka z wnukiem, od rana ogląda relacje w telewizji. W ten sposób i dla mnie konflikt izraelsko-palestyński nabrał dziś innego, bardziej osobistego znaczenia.

Poza panteonem

Mira Aleksiun to wyjątkowa artystka, o dużej potrzebie duchowości, która przeszła w swoim życiu wyznaniową przemianę, podyktowaną podróżą do swoich korzeni: od chrześcijaństwa do judaizmu. W jej pracach odbija się jej rozwój duchowy, poszukiwanie tożsamości, przeżywanie wiary, odkrywanie w sobie żydowskości. Cykl „Światło Midraszy” jest komentarzem do czytań z Tory, z kolei „Kalendarz Schulzowski” czerpie z prozy pisarza z Drohobycza. We wcześniejszych pracach widać z kolei fascynację Biblią. Mira Aleksiun do dziś aktywnie działa na rzecz pojednania chrześcijan i Żydów. 

Z cyklu "Światło Midraszy"
Z cyklu "Światło Midraszy"



Twórczość pani Miry jest ze mną od dawna. Jako dziecko chodziłam do kościoła, gdzie w latach 80. pojawiły się wyjątkowe obrazy – ilustracje tajemnic różańcowych jej autorstwa. Stały się dla mnie, kilkuletniej dziewczynki, swoistą Biblią pauperum, kiedy nudę ceremonii mszalnych wypełniałam studiowaniem tych mrocznych, magicznych, pięknych obrazów. Chyba tylko dzięki nim nie straciłam jeszcze 
wtedy wiary. Pamiętam, że był problem z tymi obrazami – ludziom nie podobało się, że namalowała je Żydówka, chcieli je nawet usunąć, zastąpić innymi. Na szczęście zostały. Dziś chyba mało kto wie, że ten pokraczny, niemodny dziś budynek, jakim jest Kościół św. Trójcy na wrocławskich Krzykach, kryje w sobie prawdziwe dzieła sztuki. Myślę, że za kilkadziesiąt lat będzie jeszcze o nich głośno.
A tymczasem mam panią Mirę w pamięci.



piątek, 2 listopada 2012

Schiele

Jeden z moich ulubionych malarzy, Egon Schiele, to malarz ciała. Pozostający pod wyraźnym wpływem Klimta, Schiele studiuje kobiecość i męskość, ale nie w ich naturalności, lecz w wystudiowanych, czasem dziwacznych, sztucznych pozach. Jest w jego obrazach coś niepokojącego, jakiś rodzaj napięcia, niespełnienia. Od erotyzmu u Schiele blisko do cierpienia i śmierci.



 

Kropkę nad i stawia Tori Amos, dziś rano usłyszana w Trójce :)


czwartek, 4 października 2012

niewesoło

Anna Achmatowa
Wszetecznice z nas i pijacy...
   
Wszetecznice z nas i pijacy,
Niewesoło czas tu spędzamy. 
A na ścianach kwiaty i ptaki 
Tęsknią za obłokami.


Czarną fajkę pociągasz smutnie, 
Dziwnie dymek wije się nad nią. 
Dziś włożyłam najwęższą suknię, 
Aby smuklej wyglądać i ładniej.


Okna są zabite na dobre: 
Czy tam mróz, czy burza, czy słota? 
Twoje oczy są tak podobne 
Do oczu ostrożnego kota.


O, jak serce moje zamiera!
Czyżby życie ze mnie uciekło? 
A tę, która tańczy teraz 
Niewątpliwie pochłonie piekło.


Edward Munch, Taniec życia

sobota, 29 września 2012

poisoned well

Jacek Malczewski forever!


Motyw zatrutej studni "(...) symbolizuje cel ludzkich dążeń, zarówno w wymiarze narodowowyzwoleńczym jak i egzystencjalnym, zyskuje walor powszechny, archetypiczny i osobisty, odnosi się do ulegania złu i do jego przezwyciężania, metaforycznie oddaje pragnienie osiągnięcia wolności, prawdy i szczęścia."
/Irena Kossowska, Jacek Malczewski/

niedziela, 15 kwietnia 2012


Paweł Sfefanowicz (Stepanian):
Thanatos - J. Malczewski 1898-1899
czekałem – jesteś,
dyszałem – przyszłaś.
lekko, zmysłowo, jak po pieszczotę.
w zieleń ujęty
późny międzyczas
i z blaskiem, który barwi cię złotem.
a maj jest przy nas,
we mnie październik,
weźmiesz mnie zaraz w siebie głęboko.
błękit ugina
bzy w dół do ziemi,
na którą broczysz sukni posoką.
a tutaj hałas.
to pies cię wita,
z grzbietem wygiętym psią jego trwogą.
a przecież z ciała
spokój ci czytam.
na kogo warczysz kundlu, na kogo?
jesteś nieśpieszna,
masz czas – ty jedna,
a ja tak chciwie sięgam po ciebie.
czy jesteś piękna,
lekka, zaśpiewna?
milknę zdumiony, nie widzę, nie wiem.