niedziela, 30 grudnia 2012

modlitwa

Nowy roku, przyjdź już.
Z nowymi siłami.
Przynieś mi wiarę w siebie.
Postaw na mojej drodze samych dobrych ludzi.
Nie pozwól mi krzywdzić.
Daj mi światło.
Pomóż wybierać dobrze.
Uchroń mnie od błędów.
Amen



Parę lat temu na innym blogu w Nowy Rok zamieściłam tę piosenkę. Nadal w nią wierzę.


A na lepszy nastrój...


piątek, 28 grudnia 2012

maladie

Ze wszystkich chorób starczego wieku najtrudniejsze dla otoczenia są chyba jednak te, które przebiegają z objawami neurodegeneracji. Jeśli jesteś chory, ale w pełni władz umysłowych i inteligencji ci raczej nie ubywa albo niewiele, cierpisz świadomie, lecz jesteś w stanie, choćby z uwagi na dobro osób towarzyszących ci w niedoli, zaakceptować swój stan i nie sprawiać im dodatkowych kłopotów. Czasem nawet potrafisz pogodzić się ze swoim losem, a przynajmniej podejmujesz dialog.
Jeśli oprócz ciała choruje również umysł, między tobą a bliskimi często wyrasta mur niezrozumienia. Bo np. budzisz się w nocy i wydaje ci się, że to już dzień, więc ubierasz się i zaczynasz robić śniadanie, nie mogąc zrozumieć, że twój opiekun, zmęczony trudem dnia, chce wypocząć i nie ma siły się z tobą całą noc kłócić. Albo np. w sklepie, jeśli jeszcze jesteś w stanie wybrać jakieś produkty, nie potrafisz za nie zapłacić i robisz problem i sobie, i ekspedientce. Albo upierasz się, że musisz koniecznie gdzieś wyjść, chociaż to nie pora na to ani nie ma takiej potrzeby. Jesteś bezsilny, ale i twoi opiekunowie są bezsilni, przerażeni, zmęczeni, wyprowadzeni z równowagi.
Niczego nie można ci wytłumaczyć, nie można przekonać, że to inni tym razem mają rację, a nie ty. Kilkanaście razy dziennie trzeba się z tobą siłować i spierać, tłumaczyć po kilkanaście razy to, czego i tak nie zrozumiesz, bo nie możesz. Więc w pewnym momencie twojemu opiekunowi siadają nerwy i popada w apatię, pozwalając ci robić to, co chcesz, a ty wychodzisz z domu na mróz, w samej piżamie i kapciach na nogach, wędrujesz w byle jakim kierunku, byle gdzie, byle dalej od twojego więzienia, czyli Domu. Domu, który choruje wraz z tobą.


Mama – diagnoza po rezonansie - neurony umierają pokotem.

środa, 26 grudnia 2012

depresjonistka

Czytam "Drobne szaleństwa" Kai Malanowskiej. Egotyzm łamany przez egocentryzm, strumień świadomości jak mózg sączący się przez dziurę w czaszce. Jeszcze nie wiem, czy dobre. Może.

Szymon budzi się powoli, przeciąga, sapie, palcami u stóp bada dzień. Spod kołdry dochodzi mnie zapach rozgrzanego snem ciała. Chciałabym cała się pogrążyć w tym lepkim ciele, schować w zagłębieniu pachy albo zgięciu ramienia, oddychać płytko, tuż przy jego uchu, więc płaczę znowu, odwracam się do ściany. Łkając, próbuję coś powiedzieć, wytłumaczyć. Natychmiast wybucha awantura. Nie wiem, o co chodzi, w każdym razie on się strasznie denerwuje i wszystko znów wymyka mi się spod kontroli. Boję się z nim rozmawiać, boję się przyznać, jak bardzo się boję, boję się tłumaczyć. A on i tak nie słucha. Boję się, że rozmowa mnie skompromituje. Ale jak nie rozmawiam, to histeryzuję i próbuję porozmawiać, i kompromituję się całkowicie. On ma dosyć. Podobno zachowuję się jak dziecko, nie ma już sił znosić moich histerii. Wścieka się, wciąga spodnie na swoje szczupłe biodra, szybko, szybko. Krzyczy, mówi straszne rzeczy i zapina koszulę. Nie mam wyjścia i też wstaję. Gotuję wodę i wrzucam mu do herbaty pięćdziesiątkę afobamu. Niech się przymknie, przestanie tak ujadać w końcu. Po godzinie spokojny jak niemowlę w kołysce. Dzwonię i opowiadam o tym Gówienowi. Gówien przerażony pyta, czy nie mam przypadkiem pod ręką trochę arszeniku, żeby w razie czego też dosypać mu do herbaty. Nie mam, na szczęście.

Skanowałam dziś kliszę od taty :)

sobota, 22 grudnia 2012

nie klei się milczenie

Ewa Lipska, Dlatego

Deszcz ze śniegiem przy stole.
Na miejscach matki ojca dziadków
zamarznięta pamięć. Półmisek zegarków.
Okulary z nieuleczalną wadą wzroku.

Nie klei się milczenie.
Kolęda osuwa się z nóg.
Nikt nikogo nie wzywa na pomoc.

Dlatego nie lubię świąt.



Na szczęście można inaczej :)
Bo święta to stan ducha, a nie sztuczność przy stole.

Świąt ponad podziałami, bez smutku i niepokoju.
Świąt pełnych miłości.

czwartek, 20 grudnia 2012

wet dog

Druga najlepsza polska płyta roku to zdecydowanie "Wilk", drugi w dyskografii album zespołu Kim Nowak, którego trzon tworzą bracia Waglewscy: Fisz i Emade. Niewątpliwą zaletą tej muzyki jest surowy dźwięk, jakby sprzed ery muzyki tworzonej i nagrywanej cyfrowo. To wymarzony album na płytę winylową :)
Kim Nowak sięga do tradycji rocka, do Hendrixa, Led Zeppelin czy Black Sabbath, chociaż sami autorzy zaklinają się, że te wszystkie inspiracje to nie wprost, ale gdzieś z podświadomości, w twórczym akcie wynikły. Słucha się "Wilka" niełatwo, ale dostaje się wiele. A w tekstach - niepokój, śmierć, przemijanie, miłość, koniec miłości, smutek. Czyli wszystko.



środa, 19 grudnia 2012

się (nie)zmieni

No cóż, jednak się coś dzieje, chociaż "coś" bywa też wątpliwe, bo przecież powinniśmy się cieszyć z tego, że "Miasto da milion na walkę z neofaszyzmem i ksenofobią", nawet tak bardzo, że dziennikarz, który dotąd był daleki od chwalenia urzędów, nagle pod swoim artykułem pisze w komentarzu pean na cześć pana prezydenta (sic!).
No ale jak się cieszyć, skoro 750 tys. z tego miliona pójdzie na dodatkowy sprzęt, głównie do monitoringu, a pewnie także na dodatkowe pałki dla policji? Ba, przecież m.in. dzięki monitoringowi i skutecznej działalności policji zatrzymano (chwała jej za to) i postawiono zarzuty tym, którzy napadli na squat Wagenburg po marszach 11 listopada? Tak, tylko że ten monitoring i pałki to co najwyżej piękna próba realizacji panoptyzmu, o którym pisał Foucault w książce "Nadzorować i karać". Ten, który wierzy, że rozbudowując system penitencjarny uda się zapobiec aktom przemocy, bardzo się myli. Niestety, bez zmiany mentalności i działań ku temu zmierzających niewiele da się zrobić.
Więc cieszę się i nie cieszę zarazem, ale najbardziej się dziwię, że dziennikarze GW w końcu dali się urobić panu rzecznikowi.

wtorek, 18 grudnia 2012

Ess muss sein

Idea wiecznego powrotu ma w sobie coś tajemniczego. Nietzsche wprowadził nią w zakłopotanie większość filozofów: pomyśleć, że wszystko, cośmy raz przeżyli, miałoby się kiedyś powtórzyć i to powtórzenie powtarzałoby się w nieskończoność! Cóż oznacza ten obłąkańczy mit?
Mit wiecznego powrotu mówi per negationem, że życie, które znika raz na zawsze i już nigdy nie wróci, podobne jest do cienia, nie ma żadnego ciężaru, jest martwe już w momencie narodzenia i jeśli nawet było piękne, straszne, wzniosłe, to jego piękno, rozpacz i wzniosłość nie mają żadnego znaczenia. (...)
Przyłapałem się niedawno na niewiarygodnym uczuciu; przeglądałem książkę o Hitlerze i przy niektórych zdjęciach poczułem wzruszenie: przypomniały mi się czasy dzieciństwa. Przypadło ono na czas wojny, niektórzy moi krewni zginęli w hitlerowskich obozach koncentracyjnych; ale cóż oznacza ich śmierć wobec faktu, że zdjęcia Hitlera przypominały mi utracony czas mego życia, czas, który już nie powróci?
To pogodzenie z Hitlerem zdradza głębię moralnej perwersji, która łączy się ze światem opartym z zasady na bezpowrotności - wszystko jest w nim z góry wybaczone, a więc i wszystko cynicznie dozwolone.

Jeżeli każda sekunda naszego życia miałaby się powtarzać w nieskończoność, bylibyśmy przykuci do wieczności jak Chrystus do krzyża. Takie wyobrażenie jest straszne. W świecie wiecznego powrotu na każdym geście kładzie się ciężar nieznośnej odpowiedzialności. Dlatego też Nietzsche nazwał ideę wiecznego powrotu najcięższym brzemieniem (das schwerste Gewicht).
Jeśli wieczny powrót jest najcięższym brzemieniem, nasze życie na jego tle błyszczy wspaniałą lekkością. Czy jednak ciężar jest naprawdę straszny, a lekkość wspaniała? Najcięższe brzemię nas powala, przyciska do ziemi, upadamy pod nim. Ale w poezji miłosnej wszystkich wieków kobieta pragnie być obciążona brzemieniem męskiego ciała. Najcięższe brzemię jest jednocześnie obrazem najintensywniejszej pełni życia. Im cięższe brzemię, tym nasze życie bliższe jest ziemi, tym jest realniejsze i prawdziwsze.
W przeciwieństwie do tego całkowity brak brzemienia sprawia, że człowiek staje się lżejszy od powietrza, wzlatuje w górę, oddala się od ziemi, od ziemskiego bytowania, staje się na wpół rzeczywisty, a jego ruchy są tyleż swobodne, co pozbawione znaczenia.
Cóż więc mamy wybrać? Ciężar czy lekkość?
/Milan Kundera, "Nieznośna lekkość bytu", tłumacz. Agnieszka Holland/


Kundera za Parmenidesem widzi świat podzielony na antynomie, np. ciepło-zimno, światło-ciemność, byt-niebyt, delikatność-szorstkość. Dopisuje tu również i tę: lekkość-ciężar. Parmenides w tych pierwszych kategoriach widział dobro, jawiły mu się jako jednoznacznie pozytywne. Kundera polemizuje z greckim filozofem. Mówi: antynomia 'ciężar-lekkość' jest najbardziej tajemnicza i najbardziej wieloznaczna ze wszystkich antynomii. Ilustracją tej wątpliwości jest powieść "Nieznośna lekkość bytu", historia Tomasza, który lubi powtarzać w myślach niemieckie przysłowie: "Einmal ist keinmal". Coś, co się stanie raz, jak gdyby nie stało się nigdy. Jeśli człowiek ma prawo tylko do jednego życia, to jakby nie żył w ogóle.

A jednak to, co Kundera uważa za lekkość - pojedyncze decyzje, ale też brak zdecydowania wynikający chociażby z braku porównania, wieczna pogoń za zaspokojeniem, ekstaza - okazuje się w efekcie "nieznośne", ciężkie i trudne (vide wybory Tomasza czy też jego kochanki Sabiny). Ciężar natomiast, chociażby w postaci zgody na konieczność i ograniczenie (np. konsekwencje publikacji artykułu albo upór i trwanie Teresy), tak naprawdę otwiera przestrzeń wolności. A może ciężar i lekkość nie są wcale przeciwstawne? By osiągnąć pełnię, muszą się uzupełniać, bowiem z samej lekkości nie da się zbudować Życia.

Lubię "Nieznośną lekkość bytu", bo i lektura tej książki jest "nieznośna", lekka i ciężka zarazem. Przyciąga i odpycha jednocześnie. I w tym przypadku wcale nie chodzi o antynomię.


Co do Tomasza - nie mam dla niego zbyt wiele sympatii - jest, jaki jest. Nie stara się zmienić, korzysta z życia, jest cyniczny, a nade wszystko nie lubi czuć na swoich barkach ciężaru. Rani, bo nie potrafi inaczej, jest egoistą. Są i dwie bohaterki - kochająca, naturalna, naiwna i czysta Teresa, anioł w kobiecej skórze, oraz wyrachowana, jątrząca, perwersyjna i irytująca Sabina, która jest obecna w życiu Tomasza jak jego cień.

niedziela, 16 grudnia 2012

chciałabym być jaskółką

Dziś dla dzieci małych i dużych (bo warto zachować w sobie coś z dziecka).

Po pierwsze - Turnau z pięknej płyty "Księżyc w misce" (z 1998 roku... to już tak dawno...) - niestety, nie można załadować okna, więc proszę oto link (proszę wybaczyć ten kiczowaty teledysk, ale innej wersji nie ma ;) ).

I Danuty Wawiłow "Smutny wiersz"

Tak, to dość pretensjonalne.
Ale chrzanię to :)


Smutny wiersz
Dzisiaj jestem smutna
jak ptak.
Dzisiaj jestem smutna
jak deszcz.
Leżę sobie w trawie
na wznak,
sama nie wiem, czemu
tak jest.

Promyk słońca zalśnił
i zgasł.
Trzmiel nade mną krąży
i gra.
Czy to moje włosy,
czy las?
Czy to śpiewa wilga,
czy ja?

Możesz sobie myśleć,
co chcesz,
ale nie zrozumiesz
i tak,
czemu jestem smutna
jak deszcz,
czemu jestem smutna
jak ptak.


A teraz myślę zwłaszcza o dzielnym Kubusiu z Warszawy, który leży z ciężkim zapaleniem płuc na intensywnej terapii :( Myślę, że bezsilność jest najgorsza. I czekanie w bezsilności.

piątek, 14 grudnia 2012

padam... padam...

Zmęczonam.
Mam dość słów na jakiś czas.
Przerwę zrobić trzeba, bo słowa znów nie będą chciały mnie znać.
Podsumowanie: 2,5 miesiąca pracy, 170 stron, 370 tys. znaków, pierwsza długa proza.
Nie o mnie ona, na szczęście, chociaż... smutek w niej jest jak we mnie.
Tylko że ja lubię swój smutek. Nie ma mnie bez niego.
Smutek nie oznacza nieszczęścia.
Szczęśliwam.



Przeszłość

Jak o północy puka nieproszony gość
Tak czeka na ciebie za rogiem twoja przeszłość
Suknie ma taką samą, takie same włosy i buty skórzane
Pomału pokuśtyka za tobą aż cię dogoni

I powie, więc mnie tu masz
Więc na mnie zważ
Zaproś do środka
Jeśli mnie znasz
Jestem twoją przeszłością

W kieszeni masz chusteczkę na której przed laty zawiązałeś supeł
Dawno zapomniałeś co masz kupić w samoobsłudze
Wszystko, co pogubiłeś po drodze, znikło jak pociągi na torach
Ta dziewczyna niesie to w plecaku na plecach ale nie zwróci

Tylko mówi, więc mnie tu masz
Więc na mnie zważ
Zaproś do środka
Jeśli mnie znasz
Jestem twoją przeszłością

Drzewa są wyższe i trawa jest niższa a na łące rośnie perz
Czerwone tramwaje jadące do Kunćic świecą jak pionier
Tylka ta twoja dumna głowa na koniec została ci na szyi
Konduktorzy, którzy cię przed latami wozili dawno już nie żyją

Więc mnie tu masz
Więc na mnie zważ
Zaproś do środka
Jeśli mnie znasz
Jestem twoją przeszłością

Na gałęziach jabłoni nie urosną figi a z pokrzyw nie urośnie las
To co nie zjadłeś wczoraj i przedwczoraj musisz dojeść dzisiaj
Słone migdały i słodkie winogrona maczane w miodzie
Ty siedzisz przy stole a ona niesie ci jedzenie na obiad

I mówi, więc mnie tu masz
Więc na mnie zważ
Zaproś do środka
Jeśli mnie znasz
Jestem twoją przeszłością

Rozściel łóżko i połóż się od ściany, ona się przytuli
Dzisiaj cie odwiedzą ci którzy byli i którzy odeszli
Każdego po imieniu zawołasz albo sobie wspomnisz imiona
Rano gdy się przebudzisz a ona z tobą w kłębek zwinięta

I powie, więc mnie tu masz
Więc na mnie zważ
Zaprosiłeś mnie
Teraz już mnie znasz
Jestem twoją przeszłością

poniedziałek, 10 grudnia 2012

warto

Człowiek może być ubogi nie dlatego, że nic nie jadł, ale dlatego, że jest nieszanowany, poniżany, lekceważony, pogardzany. Ubóstwo to stan społeczny i mentalny powodujący, że człowiek nie widzi wyjścia z sytuacji, w jakiej się znalazł.
/Ryszard Kapuściński/

Dziś jest Międzynarodowy Dzień Praw Człowieka. Każdy może pomóc, np. podpisując petycję w sprawie zaprzestania represji przeciwko opozycjonistom na Białorusi. Na stronie Amnesty International Polska są również informacje o innych działaniach, kampaniach, wydarzeniach. Warto się przyłączyć. 

niedziela, 9 grudnia 2012

hibachi*

Tymczasem jasność poranka przeniknęła widocznie i do wnętrza pokoju, gdyż udało mu się dostrzec, że dziewczyna ma zaczerwienione policzki. Shimamura z podziwem wpatrywał się w tę pulsującą życiem różowość.
- Czy mi się zdaje, że policzki masz całe w kolorach? Czy to zimno?
- To raczej nie z zimna. Po prostu nie jestem upudrowana. Gdy leżę w pościeli, bardzo szybko się rozgrzewam aż po czubki palców i nóg - odpowiedziała i przyklęknęła przed toaletką z lustrem, stojącą tuż przy posłaniu. - Już się nareszcie rozjaśniło! Trzeba iść!
Shimamura, który patrzył w jej stronę, zniżył przypadkiem głowę. W lustrzanym odbiciu zobaczył jaskrawą biel śniegu. Na jego tle uwydatniły się też przez kontrast mocno zaróżowione policzki dziewczyny. Było w tym jakieś czyste piękno nie do opisania w słowach.
Może stąd, że słońce stało już wyżej, w każdym razie śnieg w lustrze począł się jarzyć coraz bardziej jaskrawo, jakby płonął jakimś zimnym blaskiem. Jednocześnie i włosy dziewczyny, odcinające się wyraziście od śnieżnego tła, przybrały jakiś bardziej żywy odcień czerni o fioletowawym połysku.
/Kawabata Yasunari, "Kraina śniegu"/

Wbrew pozorom - to nie lato, lecz zima
*Hibachi - w tradycyjnym domu japońskim rodzaj przenośnego grzejnika.

to nic! to nic! to nic!

I Stachura był czasem optymistą...



sobota, 8 grudnia 2012

niebieski film

Był kiedyś świetny film "Manneken Pis". Nakręcił go niejaki Frank van Passel w 1995 r. w Belgii. To historia miłosna, która zaczyna się w tramwaju. Motorniczym jest dziewczyna i to ona pierwsza zakochuje się w chłopaku, który jest jej przypadkowym pasażerem. Jej jest łatwiej, nie boi się miłości, jest trochę niefrasobliwa, radosna, często żartuje. On ukrywa jakąś tajemnicę, a dotychczasowe doświadczenia każą mu trzymać dystans, nie potrafi się zaangażować w pełni, a przynajmniej nie od razu, musi przejść długą drogę, żeby zaufać i pozwolić sobie na uczucie. Ona wie, jest cierpliwa i czeka, próbuje go też "wyluzować", nauczyć radości życia, mimo złych doświadczeń i trudów.
Do dziś pamiętam jeden cytat z tego filmu, kiedy ona mówi do niego, opisując ich historię: "Kobieta jest jak tramwaj, możesz ją łatwo rozpędzić i łatwo zatrzymać. Mężczyzna jest jak pociąg, rozpędzasz go powoli, a jak ci się uda, to trudno go zatrzymać."
Nie pamiętam dobrze fabuły, bo widziałam ten film bardzo dawno, nie ma go w Polsce na DVD. Pamiętam, że był... niebieski... jak "Trzy kolory. Niebieski" Kieślowskiego i jak "Wielki błękit" Bessona, moje dwa inne ulubione filmy. Pamiętam, że miał niesamowity nastrój. Dostał chyba jakieś nagrody filmowe i krytycy pokładali nadzieję w reżyserze, że nakręci jeszcze niejeden taki dobry film, a on przez następne lata nie nakręcił nic.
I miałam gdzieś plakat z tego filmu. Na tle w kolorze indygo - błyszczące brokatem złote trzewiki. Piękny. Szkoda, że nikt już o tym filmie nie pamięta.



piątek, 7 grudnia 2012

w ostatnich słowach zamknięty jest głuszec

Poezja Ewy Lipskiej jest w dużej części o przemijaniu i o pamięci. Powtarza się w niej kilka charakterystycznych motywów: domu, śmierci, miłości, władzy, oddalenia, starości. W warstwie językowej zaskakują zwłaszcza metafory zbudowane na zdekomponowanych związkach frazeologicznych, ironia i absurd. Jej wiersze są ze mną już od 18 lat. Tak bardzo inaczej je czytam teraz niż wtedy, a jednak wciąż są to te same wiersze i ta sama Lipska. Błyskotliwa i przekorna. To jest poezja, która niczego nie udaje, bo nie musi. Broni się sama. I we mnie, i dla mnie - broni się również - i pozostaje, mimo wszystko. Nawet jeśli czasami z zakamarków tych wierszy straszy mnie długowłosa dziewczyna o uśmiechu Jokera.

Bracia Grimm
Droga pani Schubert, sąsiad do mnie:
"Wróciłem do dzieciństwa, aby już więcej nie
czytać Dostojewskiego, Nietzschego, Marksa.
Teraz czytam bajki. Kiedy jechałem do portu,
aby odebrać prochy mojej matki płynące
z Australii, wpatrywałem się bezskutecznie
w zachodzące słońce. Czerwona kula toczyła się
w miejscu. Od jutra może mnie pan spotkać
jedynie pod moją nieobecność. Jestem u braci
Grimm."

Testament
Droga pani Schubert, piszę do pani z Amsterdamu,
gdzie dostałem stypendium na napisanie
testamentu. Naszą miłość zapisałem Przeszłości,
którą, jak zawsze, odkładamy na Przyszłość.
Wyrwałem ją ze snu. Wschodziły jaskółki.
Niebo było zbędne.

Poezja
Droga pani Schubert, dobrze, że jest jeszcze
taki kraj, który jest wszędzie i nazywa się Poezja.


czwartek, 6 grudnia 2012

mistrz mięsa słów

Ach, przecież dziś urodziny Rafała Wojaczka! Trzy lata temu chciałam na jego grobie znicze z uczniami palić, ale uczniowie mają w dupie happeningi, zwłaszcza w niedzielę i w siąpiącym deszczu, więc sama zapaliłam. A poza tym... kto dzisiaj czyta Wojaczka?...
Chyba tylko mieszczuchy.


Rafał Wojaczek, Prośba

Zrób coś, abym rozebrać się mogła jeszcze bardziej
Ostatni listek wstydu już dawno odrzuciłam
I najcieńsze wspomnienie sukienki także zmyłam
I choć kogoś nagiego bardziej ode mnie nagiej
Na pewno mieć nie mogłeś, zrób coś, bym uwierzyła

Zrób coś, abym otworzyć się mogła jeszcze bardziej
Już w ostatni por skóry tak dawno mi wniknąłeś
Ze nie wierzę, iż kiedyś jeszcze nie być tam mogłeś
I choć nie wierzę by mógł być ktoś bardziej otwarty
Dla ciebie niż ja jestem, zrób coś, otwórz mnie, rozbierz.

jestem szczęśliwa, bo...

I am happy because...
Je suis heureuse parce que...
Estou feliz porque...
Sono felice perché...