Sześć lat temu
wielka nadzieja
wielka ufność
wielka siła
wielka miłość
wielki ból
wielka niewiadoma
autentyczne życie
Urodziła się.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miłość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miłość. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 28 lutego 2013
piątek, 28 grudnia 2012
maladie
Ze wszystkich chorób starczego wieku najtrudniejsze dla otoczenia
są chyba jednak te, które przebiegają z objawami neurodegeneracji. Jeśli jesteś
chory, ale w pełni władz umysłowych i inteligencji ci raczej nie ubywa albo
niewiele, cierpisz świadomie, lecz jesteś w stanie, choćby z uwagi na dobro
osób towarzyszących ci w niedoli, zaakceptować swój stan i nie sprawiać im
dodatkowych kłopotów. Czasem nawet potrafisz pogodzić się ze swoim losem, a przynajmniej podejmujesz dialog.
Jeśli oprócz ciała choruje również umysł, między tobą a
bliskimi często wyrasta mur niezrozumienia. Bo np. budzisz się w nocy i wydaje
ci się, że to już dzień, więc ubierasz się i zaczynasz robić śniadanie, nie
mogąc zrozumieć, że twój opiekun, zmęczony trudem dnia, chce wypocząć i
nie ma siły się z tobą całą noc kłócić. Albo np. w sklepie, jeśli jeszcze
jesteś w stanie wybrać jakieś produkty, nie potrafisz za nie zapłacić i robisz
problem i sobie, i ekspedientce. Albo upierasz się, że musisz koniecznie gdzieś
wyjść, chociaż to nie pora na to ani nie ma takiej potrzeby. Jesteś bezsilny,
ale i twoi opiekunowie są bezsilni, przerażeni, zmęczeni, wyprowadzeni z
równowagi.
Niczego nie można ci wytłumaczyć, nie można przekonać, że to
inni tym razem mają rację, a nie ty. Kilkanaście razy dziennie trzeba się z
tobą siłować i spierać, tłumaczyć po kilkanaście razy to, czego i tak nie
zrozumiesz, bo nie możesz. Więc w pewnym momencie twojemu opiekunowi siadają
nerwy i popada w apatię, pozwalając ci robić to, co chcesz, a ty wychodzisz z
domu na mróz, w samej piżamie i kapciach na nogach, wędrujesz w byle jakim
kierunku, byle gdzie, byle dalej od twojego więzienia, czyli Domu. Domu, który
choruje wraz z tobą.
Mama – diagnoza po rezonansie - neurony umierają pokotem.
środa, 12 grudnia 2012
sobota, 8 grudnia 2012
niebieski film
Był kiedyś świetny film "Manneken Pis". Nakręcił go niejaki Frank van Passel w 1995 r. w Belgii. To historia miłosna, która zaczyna się w tramwaju. Motorniczym jest dziewczyna i to ona pierwsza zakochuje się w chłopaku, który jest jej przypadkowym pasażerem. Jej jest łatwiej, nie boi się miłości, jest trochę niefrasobliwa, radosna, często żartuje. On ukrywa jakąś tajemnicę, a dotychczasowe doświadczenia każą mu trzymać dystans, nie potrafi się zaangażować w pełni, a przynajmniej nie od razu, musi przejść długą drogę, żeby zaufać i pozwolić sobie na uczucie. Ona wie, jest cierpliwa i czeka, próbuje go też "wyluzować", nauczyć radości życia, mimo złych doświadczeń i trudów.
Do dziś pamiętam jeden cytat z tego filmu, kiedy ona mówi do niego, opisując ich historię: "Kobieta jest jak tramwaj, możesz ją łatwo rozpędzić i łatwo zatrzymać. Mężczyzna jest jak pociąg, rozpędzasz go powoli, a jak ci się uda, to trudno go zatrzymać."
Nie pamiętam dobrze fabuły, bo widziałam ten film bardzo dawno, nie ma go w Polsce na DVD. Pamiętam, że był... niebieski... jak "Trzy kolory. Niebieski" Kieślowskiego i jak "Wielki błękit" Bessona, moje dwa inne ulubione filmy. Pamiętam, że miał niesamowity nastrój. Dostał chyba jakieś nagrody filmowe i krytycy pokładali nadzieję w reżyserze, że nakręci jeszcze niejeden taki dobry film, a on przez następne lata nie nakręcił nic.
I miałam gdzieś plakat z tego filmu. Na tle w kolorze indygo - błyszczące brokatem złote trzewiki. Piękny. Szkoda, że nikt już o tym filmie nie pamięta.
Do dziś pamiętam jeden cytat z tego filmu, kiedy ona mówi do niego, opisując ich historię: "Kobieta jest jak tramwaj, możesz ją łatwo rozpędzić i łatwo zatrzymać. Mężczyzna jest jak pociąg, rozpędzasz go powoli, a jak ci się uda, to trudno go zatrzymać."
Nie pamiętam dobrze fabuły, bo widziałam ten film bardzo dawno, nie ma go w Polsce na DVD. Pamiętam, że był... niebieski... jak "Trzy kolory. Niebieski" Kieślowskiego i jak "Wielki błękit" Bessona, moje dwa inne ulubione filmy. Pamiętam, że miał niesamowity nastrój. Dostał chyba jakieś nagrody filmowe i krytycy pokładali nadzieję w reżyserze, że nakręci jeszcze niejeden taki dobry film, a on przez następne lata nie nakręcił nic.
I miałam gdzieś plakat z tego filmu. Na tle w kolorze indygo - błyszczące brokatem złote trzewiki. Piękny. Szkoda, że nikt już o tym filmie nie pamięta.
czwartek, 6 grudnia 2012
mistrz mięsa słów
Ach, przecież dziś urodziny Rafała Wojaczka! Trzy lata temu chciałam na jego grobie znicze z uczniami palić, ale uczniowie mają w dupie happeningi, zwłaszcza w niedzielę i w siąpiącym deszczu, więc sama zapaliłam. A poza tym... kto dzisiaj czyta Wojaczka?...
Chyba tylko mieszczuchy.
Chyba tylko mieszczuchy.
Rafał Wojaczek, Prośba
Zrób coś, abym rozebrać się mogła jeszcze bardziej
Ostatni listek wstydu już dawno odrzuciłam
I najcieńsze wspomnienie sukienki także zmyłam
I choć kogoś nagiego bardziej ode mnie nagiej
Na pewno mieć nie mogłeś, zrób coś, bym uwierzyła
Zrób coś, abym otworzyć się mogła jeszcze bardziej
Już w ostatni por skóry tak dawno mi wniknąłeś
Ze nie wierzę, iż kiedyś jeszcze nie być tam mogłeś
I choć nie wierzę by mógł być ktoś bardziej otwarty
Dla ciebie niż ja jestem, zrób coś, otwórz mnie, rozbierz.
Ostatni listek wstydu już dawno odrzuciłam
I najcieńsze wspomnienie sukienki także zmyłam
I choć kogoś nagiego bardziej ode mnie nagiej
Na pewno mieć nie mogłeś, zrób coś, bym uwierzyła
Zrób coś, abym otworzyć się mogła jeszcze bardziej
Już w ostatni por skóry tak dawno mi wniknąłeś
Ze nie wierzę, iż kiedyś jeszcze nie być tam mogłeś
I choć nie wierzę by mógł być ktoś bardziej otwarty
Dla ciebie niż ja jestem, zrób coś, otwórz mnie, rozbierz.
środa, 5 grudnia 2012
sobota, 3 listopada 2012
dotknąć morza
Julia Fiedorczuk, ***
Droga. Lądowanie
Wyruszyłam w tę podróż, żeby przewietrzyć sny.
A nasze drogi przecięły się w niebie
gdzie szczupli ludzie zakładali maski
cicho jak buddowie. Twój głos
poprowadził mnie przez wyślizgane równiny
pełne światła o kolorze krwi.
Wyruszyłam w tę podróż, żeby jeszcze bardziej.
Dotknąć morza, które przez nas płynie.
Oto czemu zdobywam coraz nowe miasta.
Spadam z nieba jak dyskretny anioł.
Zaś gdy odchodzę nie zostawiam śladów.
Ani garstki piasku. Ani kropli wody.
Bowiem moją kroplę połączę z twoim oceanem:
chcesz, umrę z tobą. Tak się czasem mówi.
Bezbronne ciało nie sprosta źdźbłom czasu.
Ta historia mogłaby jednak mieć zakończenie,
bowiem teraz jeszcze jak najbardziej my.
Więc wyruszyłam w tę podróż, żeby coś znaleźć
lub zgubić. Wiersz
w kieliszku czerwonego wina.
Rzekę pełną popiołu i łez.
(Bowiem w mieście powinna zawsze obowiązywać noc)
Więc wyruszyłam w tę podróż by wrócić
lub nie.
Ty przygotowałeś łąkę.
Na której spłonęłam.
A nasze drogi przecięły się w niebie
gdzie szczupli ludzie zakładali maski
cicho jak buddowie. Twój głos
poprowadził mnie przez wyślizgane równiny
pełne światła o kolorze krwi.
Wyruszyłam w tę podróż, żeby jeszcze bardziej.
Dotknąć morza, które przez nas płynie.
Oto czemu zdobywam coraz nowe miasta.
Spadam z nieba jak dyskretny anioł.
Zaś gdy odchodzę nie zostawiam śladów.
Ani garstki piasku. Ani kropli wody.
Bowiem moją kroplę połączę z twoim oceanem:
chcesz, umrę z tobą. Tak się czasem mówi.
Bezbronne ciało nie sprosta źdźbłom czasu.
Ta historia mogłaby jednak mieć zakończenie,
bowiem teraz jeszcze jak najbardziej my.
Więc wyruszyłam w tę podróż, żeby coś znaleźć
lub zgubić. Wiersz
w kieliszku czerwonego wina.
Rzekę pełną popiołu i łez.
(Bowiem w mieście powinna zawsze obowiązywać noc)
Więc wyruszyłam w tę podróż by wrócić
lub nie.
Ty przygotowałeś łąkę.
Na której spłonęłam.
poniedziałek, 22 października 2012
Dzień dobry, Albert
"Nous nous trompons toujours deux fois sur ceux que
nous aimons: d'abord à leur avantage, puis à leur désavantage."
"We always deceive ourselves twice about the people we love — first to their advantage, then to their disadvantage."
"We always deceive ourselves twice about the people we love — first to their advantage, then to their disadvantage."
Albert Camus, La
mort heureuse/A Happy Death
poniedziałek, 15 października 2012
niedziela, 7 października 2012
poniedziałek, 24 września 2012
trzecie koty robią gnioty
To już trzecie kolaże, moje i córki. Ja pracuję zawsze od tekstu do obrazu, ona idzie na odwrót: od obrazu do tekstu i ma trochę trudniej, ale zawsze wie, co chciała przekazać. I to jest fajne :) W ogóle lubi wycinać, kleić, składać, komponować elementy na papierze - chyba zaraziłam ją scrapbookingiem kiedyś i tak jej zostało. Nigdy nie trzeba jej namawiać na "kolażowanie". I ma wyczucie abstrakcji :))) Lubię te wspólne chwile, chociaż zwykle nie mogę się skupić, bo ona zadaje tysiące pytań w trakcie pracy, na które muszę odpowiadać, rzecz jasna.
Dzisiejszy odcinek - w mojej wersji - sponsorują Ewa Lipska, Paul Eluard i Czesław Miłosz. Mieszanka wybuchowa.
Dzisiejszy odcinek - w mojej wersji - sponsorują Ewa Lipska, Paul Eluard i Czesław Miłosz. Mieszanka wybuchowa.
Paul Éluard, Do
zgubienia z oczu w kierunku mojego ciała
Do zgubienia z oczu w kierunku mojego ciała
Wszystkie drzewa wszystkie gałęzie wszystkie liście
Trawa u podstaw skały i masywy domów
Z daleka morze skąpane w twoim oku
Te obrazy z dnia na dzień
Ułomności cnoty tak niedoskonałe
Przezroczystość przechodniów na ulicach przygody
I przechodnie wyparowani od upartych poszukiwań twoich
Maniackie twoje idee z ołowianym sercem z dziewiczymi
wargami
Ułomności cnoty tak niedoskonałe
Podobieństwo spojrzeń przyzwalających do oczu które
zdobywasz
Pomieszanie ciał rozleniwień zapałów
Naśladowanie słów postaw idei
Ułomności cnoty tak niedoskonałe
Miłość to człowiek niedokończony
środa, 12 września 2012
drugie koty pod płoty
Z okazji Światowego Dnia Zdrowia Jamy Ustnej (to nie żarty - dowód tu) popełniłam kolejny pseudokolaż, który zamieszczam tu i owszem. Dzisiejszy odcinek sponsorują Ewa Lipska i Tomasz Jastrun oraz najfajniejsze miasto świata, czyli Paryż. Voila!

czwartek, 30 sierpnia 2012
co robisz, żeby zapomnieć?
ZAZ Port Coton
Quoi que tu fasses
Je ne sais pas ce que ça remplace
Et derrière nous
C’est encore un ombre
Faut-il encore qu’on raconte
que quelque chose nous revienne
Faut-il qu’on soit seul sur terre
ici aussi
Boire pour la soif
Je ne sais pas ce qui de nous deux restera
Tu dis mais je ne regarde pas
Je n’ai jamais vu la mer
Mais j’en ai vu des noyés
Comment fais-tu pour oublier
pour oublier
Et la pluie qui revient
dans nos voix
Pas une chanson où je ne pense à toi
Dans ce monde inhabitable
Il vaut mieux danser sur les tables
A port coton qu’on se revoit
qu’on se revoit
Et quoi que je fasse
Je ne sais pas ce que ça remplace
Et derrière nous
C’est encore un ombre
Aller auprès du phare
Et la vie est sans phare
A port coton qu’on se revoit
Dans ce monde inhabitable
Il vaut mieux danser sur les tables
A port coton qu’on se revoit
qu’on se revoit
Je ne sais pas ce que ça remplace
Et derrière nous
C’est encore un ombre
Faut-il encore qu’on raconte
que quelque chose nous revienne
Faut-il qu’on soit seul sur terre
ici aussi
Boire pour la soif
Je ne sais pas ce qui de nous deux restera
Tu dis mais je ne regarde pas
Je n’ai jamais vu la mer
Mais j’en ai vu des noyés
Comment fais-tu pour oublier
pour oublier
Et la pluie qui revient
dans nos voix
Pas une chanson où je ne pense à toi
Dans ce monde inhabitable
Il vaut mieux danser sur les tables
A port coton qu’on se revoit
qu’on se revoit
Et quoi que je fasse
Je ne sais pas ce que ça remplace
Et derrière nous
C’est encore un ombre
Aller auprès du phare
Et la vie est sans phare
A port coton qu’on se revoit
Dans ce monde inhabitable
Il vaut mieux danser sur les tables
A port coton qu’on se revoit
qu’on se revoit
Quand est-ce que cela va faire du mal en moins?
J'en ai... la reponse!
Au moment ou je crierai la haine contre lui.
piątek, 24 sierpnia 2012
Miłość
Czym nie jest miłość:
Miłość nie jest idealna, platoniczna, tragiczna, ślepa, szalona, braterska, przyjacielska, rodzicielska, małżeńska. Miłość nie jest afektem, emocją, sentymentem. Miłość nie jest brutalnym ani subtelnym, ani jakimkolwiek posiadaniem. Miłości nie można sobie zaskarbić ani jej tanio lub drogo, za bajońską sumę kupić, nabyć na własność i zamknąć pod kluczem. Miłość nie jest czyjaś. Miłość nie nakłada obrączki i nie ściąga obrączki. Miłość nie poślubia ani się nie rozwodzi. Miłość nie włóczy się po sądach. Miłość się nie procesuje. Miłość nie przysięga i nie krzywoprzysięga. Miłość nie potrzebuje zapewnień o lojalności, wierności, wzajemności. Miłość nie potrzebuje wdzięczności. Miłość nie dzieli się na osobową i bezosobową. Miłość nie jest rozdarciem pomiędzy jednym a drugim ani pomiędzy jednym a wszystkim. Miłość nie jest wyborem. Miłość nie jest powtarzaniem. Miłość nie jest nawykiem. Miłość nie jest pamięcią, wspomnieniem, marzeniem. Miłość nie jest fotografią, wizerunkiem, obrazem, żadnym przedstawieniem plastycznym. Miłość nie jest myślą. Miłość nie jest wyznaniem miłości. Miłość nie jest opisem miłości. Miłość nie jest zaprzeczeniem seksu. Miłość nie jest pożądliwością, lubieżnością. Miłość nie jest wstrzemięźliwością, umartwieniem się, ascezą. Miłość nie jest nakazem, rozkazem, zakazem. Miłość nie jest skutkiem przyczyny ani przyczyną skutku. Miłość nie jest zawiścią, zazdrością, mściwością. Miłość nie jest cierpieniem. Miłość nie jest przede wszystkim słowem. Żadnym słowem. Ani tym, co na pseudopoczątku, ani tym, co tutaj. Tak właśnie zduszone, zdławione, zmiażdżone jest słowo Miłość. W świecie słów słowo Miłość nie znaczy nic. Mówiąc inaczej, znaczy to, co kto chce, co komu ślina na język.
Miłość jest spontanicznym, bezinteresownym czynieniem miłości, tak, jak słońce jest spontanicznym, bezinteresownym promieniowaniem słoneczności. Słońce jest słońcem w świecie heliosowym, Miłość jest słońcem w świecie jasności, Miłość jest słońcem w świecie ciemności.
Miłość nie jest idealna, platoniczna, tragiczna, ślepa, szalona, braterska, przyjacielska, rodzicielska, małżeńska. Miłość nie jest afektem, emocją, sentymentem. Miłość nie jest brutalnym ani subtelnym, ani jakimkolwiek posiadaniem. Miłości nie można sobie zaskarbić ani jej tanio lub drogo, za bajońską sumę kupić, nabyć na własność i zamknąć pod kluczem. Miłość nie jest czyjaś. Miłość nie nakłada obrączki i nie ściąga obrączki. Miłość nie poślubia ani się nie rozwodzi. Miłość nie włóczy się po sądach. Miłość się nie procesuje. Miłość nie przysięga i nie krzywoprzysięga. Miłość nie potrzebuje zapewnień o lojalności, wierności, wzajemności. Miłość nie potrzebuje wdzięczności. Miłość nie dzieli się na osobową i bezosobową. Miłość nie jest rozdarciem pomiędzy jednym a drugim ani pomiędzy jednym a wszystkim. Miłość nie jest wyborem. Miłość nie jest powtarzaniem. Miłość nie jest nawykiem. Miłość nie jest pamięcią, wspomnieniem, marzeniem. Miłość nie jest fotografią, wizerunkiem, obrazem, żadnym przedstawieniem plastycznym. Miłość nie jest myślą. Miłość nie jest wyznaniem miłości. Miłość nie jest opisem miłości. Miłość nie jest zaprzeczeniem seksu. Miłość nie jest pożądliwością, lubieżnością. Miłość nie jest wstrzemięźliwością, umartwieniem się, ascezą. Miłość nie jest nakazem, rozkazem, zakazem. Miłość nie jest skutkiem przyczyny ani przyczyną skutku. Miłość nie jest zawiścią, zazdrością, mściwością. Miłość nie jest cierpieniem. Miłość nie jest przede wszystkim słowem. Żadnym słowem. Ani tym, co na pseudopoczątku, ani tym, co tutaj. Tak właśnie zduszone, zdławione, zmiażdżone jest słowo Miłość. W świecie słów słowo Miłość nie znaczy nic. Mówiąc inaczej, znaczy to, co kto chce, co komu ślina na język.
Miłość jest spontanicznym, bezinteresownym czynieniem miłości, tak, jak słońce jest spontanicznym, bezinteresownym promieniowaniem słoneczności. Słońce jest słońcem w świecie heliosowym, Miłość jest słońcem w świecie jasności, Miłość jest słońcem w świecie ciemności.
/Edward Stachura/
czwartek, 23 sierpnia 2012
***
Agnieszka Osiecka: Jeżeli gdzieś jest niebo
Nie wiedziałam, że tak blisko
jest to wszystko,
to wszystko, o co chodzi...
Nie wiedziałam, że tej zimy
zatańczymy,
zatańczymy jak w ogrodzie...
Nie wiedziałam, że się ręce
z tego tańca
jak z wieńca
nie rozpłaczą,
nie wiedziałam, że się serca
nigdy więcej,
nigdy więcej nie rozłączą,
nie wiedziałam, że to można - tak bez tchu...
nie wiedziałam, że ja także będę Ewą,
nie wierzyłam, nie czekałam, nie przeczułam
w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest niebo,
to tu, to tu.
Nie wiedziałam, że się serca tak ostudzą,
uwierzyłam, że umiera się parami,
nie wiedziałam, że się ludzie różnie budzą
jak okręty, nie te same, choć w tej samej wciąż
przystani...
Nie wiedziałam, że to można - tak bez tchu...
Nie wiedziałam, że odfrunie, co się rzekło,
nie czekałam, nie cierpiałam, nie przeczułam
w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu.
jest to wszystko,
to wszystko, o co chodzi...
Nie wiedziałam, że tej zimy
zatańczymy,
zatańczymy jak w ogrodzie...
Nie wiedziałam, że się ręce
z tego tańca
jak z wieńca
nie rozpłaczą,
nie wiedziałam, że się serca
nigdy więcej,
nigdy więcej nie rozłączą,
nie wiedziałam, że to można - tak bez tchu...
nie wiedziałam, że ja także będę Ewą,
nie wierzyłam, nie czekałam, nie przeczułam
w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest niebo,
to tu, to tu.
Nie wiedziałam, że się serca tak ostudzą,
uwierzyłam, że umiera się parami,
nie wiedziałam, że się ludzie różnie budzą
jak okręty, nie te same, choć w tej samej wciąż
przystani...
Nie wiedziałam, że to można - tak bez tchu...
Nie wiedziałam, że odfrunie, co się rzekło,
nie czekałam, nie cierpiałam, nie przeczułam
w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu.
niedziela, 19 sierpnia 2012
lost in conversation
Wisława Szymborska Na wieży Babel
- Która godzina? - Tak, jestem szczęśliwa,
i brak mi tylko dzwoneczka u szyi,
który by brzęczał nad tobą, gdy śpisz.
- Więc nie słyszałaś burzy? Murem targnął wiatr,
wieża ziewnęła jak lew, wielką bramą
na skrzypiących zawiasach. Jak to, zapomniałeś?
Miałam na sobie zwykłą szarą suknię
spinaną na ramieniu. - I natychmiast potem
niebo pękło w stubłysku. Jakże mogłam wejść,
przecież nie byłeś sam. - Ujrzałem nagle
kolory sprzed istnienia wzroku. - Szkoda,
że nie możesz mi przyrzec. - Masz słuszność,
widocznie to był sen. - Dlaczego kłamiesz,
dlaczego mówisz do mnie jej imieniem,
kochasz ją jeszcze? O tak, chciałbym,
żebyś została ze mną. - Nie mam żalu,
powinnam była domyślić się tego.
- Wciąż myślisz o nim? - Ależ ja nie płaczę.
- I to już wszystko? - Nikogo jak ciebie.
- Przynajmniej jesteś szczera. - Bądź spokojny,
wyjadę z tego miasta. Bądź spokojna,
odejdę stąd. - Masz takie piękne ręce.
- To stare dzieje, ostrze przeszło
nie naruszając kości. - Nie ma za co,
mój drogi, nie ma za co. - Nie wiem
i nie chcę wiedzieć, która to godzina
i brak mi tylko dzwoneczka u szyi,
który by brzęczał nad tobą, gdy śpisz.
- Więc nie słyszałaś burzy? Murem targnął wiatr,
wieża ziewnęła jak lew, wielką bramą
na skrzypiących zawiasach. Jak to, zapomniałeś?
Miałam na sobie zwykłą szarą suknię
spinaną na ramieniu. - I natychmiast potem
niebo pękło w stubłysku. Jakże mogłam wejść,
przecież nie byłeś sam. - Ujrzałem nagle
kolory sprzed istnienia wzroku. - Szkoda,
że nie możesz mi przyrzec. - Masz słuszność,
widocznie to był sen. - Dlaczego kłamiesz,
dlaczego mówisz do mnie jej imieniem,
kochasz ją jeszcze? O tak, chciałbym,
żebyś została ze mną. - Nie mam żalu,
powinnam była domyślić się tego.
- Wciąż myślisz o nim? - Ależ ja nie płaczę.
- I to już wszystko? - Nikogo jak ciebie.
- Przynajmniej jesteś szczera. - Bądź spokojny,
wyjadę z tego miasta. Bądź spokojna,
odejdę stąd. - Masz takie piękne ręce.
- To stare dzieje, ostrze przeszło
nie naruszając kości. - Nie ma za co,
mój drogi, nie ma za co. - Nie wiem
i nie chcę wiedzieć, która to godzina
piątek, 3 sierpnia 2012
nie mogę już
Pod tekstem do tej piosenki mogłabym się podpisać milion razy.
Fiona Apple, Get Gone
How many times do I have to say
To get away, get gone
Flip your shit past another lasses
Humble dwelling
You got your game, made your shot
And you got away
With a lot, but I'm not turned-on
So put away that meat you're selling
'Cause I do know what's good for me
And I've done what I could for you
But you're not benefiting, and yet I'm sitting
Singing again, sing, sing again
How can I deal with this, if he won't get with this
Am I gonna heal from this, he won't admit to it
Nothing to figure out, I got to get him out
It's time the truth was out that he don't give a shit about me
'Cause I do know what's good for me
And I've done what I could for you
But you're not benefiting, and yet I'm sitting
Singing again, sing, sing again
How can I deal with this, if he won't get with this
Am I gonna heal from this, he won't admit to it
Nothing to figure out, I got to get him out
It's time the truth was out that he don't give a shit about me
How many times can it escalate
'Till it elevates to a place I can't breathe?
And I must decide, if you must deride
That I'm much obliged to up and go
I'll idealize, then realize
That it's no sacrifice, because the price is paid
And there's nothing left to grieve
Fuckin go
'Cause I've done what I could for you
And I do know what's good for me
And I'm not benefiting
Instead I'm sitting singing again, singing again
Singing again, sing, sing, sing again
How can I deal with this, if he won't get with this
Am I gonna heal from this, he won't admit to it
Nothing to figure out, I got to get him out
It's time the truth was out that he don't give a shit about me
How can I deal with this, if he won't get with this
Am I gonna heal from this, he won't admit to it
Nothing to figure out, I got to get him out
It's time the truth was out that he don't give a shit about me
To get away, get gone
Flip your shit past another lasses
Humble dwelling
You got your game, made your shot
And you got away
With a lot, but I'm not turned-on
So put away that meat you're selling
'Cause I do know what's good for me
And I've done what I could for you
But you're not benefiting, and yet I'm sitting
Singing again, sing, sing again
How can I deal with this, if he won't get with this
Am I gonna heal from this, he won't admit to it
Nothing to figure out, I got to get him out
It's time the truth was out that he don't give a shit about me
'Cause I do know what's good for me
And I've done what I could for you
But you're not benefiting, and yet I'm sitting
Singing again, sing, sing again
How can I deal with this, if he won't get with this
Am I gonna heal from this, he won't admit to it
Nothing to figure out, I got to get him out
It's time the truth was out that he don't give a shit about me
How many times can it escalate
'Till it elevates to a place I can't breathe?
And I must decide, if you must deride
That I'm much obliged to up and go
I'll idealize, then realize
That it's no sacrifice, because the price is paid
And there's nothing left to grieve
Fuckin go
'Cause I've done what I could for you
And I do know what's good for me
And I'm not benefiting
Instead I'm sitting singing again, singing again
Singing again, sing, sing, sing again
How can I deal with this, if he won't get with this
Am I gonna heal from this, he won't admit to it
Nothing to figure out, I got to get him out
It's time the truth was out that he don't give a shit about me
How can I deal with this, if he won't get with this
Am I gonna heal from this, he won't admit to it
Nothing to figure out, I got to get him out
It's time the truth was out that he don't give a shit about me
sobota, 30 czerwca 2012
***
Tomasz Jastrun: Puste miejsca
Za długo trzymaliśmy się za ręce
I poranione są nasze dłonie
Zbyt wiele było słów martwych
I już nie mamy sobie nic do powiedzenia
Zamiast kwiatów rosną w naszych doniczkach
Puste miejsca o dużych liściach
Gdy pada na nie promień słońca
Prześwitują żyły i powieki
A jednak za krótko tuliliśmy się do siebie
Za mało było szeptów i krzyków
Za mało w nas ciepła dla naszych roślin
Które pną się na przekór niebytom
I skąd wokół tyle krwi zabitych malin
Tu gdzie nikt niczego nie zrywał
niedziela, 6 maja 2012
niedziela, 29 kwietnia 2012
tęskniący
Jan Lechoń, SPOTKANIE
Dzisiaj nocą samotną, spędzoną bezsennie,
Po promieniach księżyca, jakimś dziwnym tchnieniem,
Sam nie wiem, jak się nagle ocknąłem w Rawennie
I z dawno utęsknionym spotkałem zwidzeniem.
Przez otwarte ktoś okno grał cicho na flecie,
I wiatr lekki woń przyniósł duszącą, upojną -
Jak w mistycznym w nią szedłem wplątany bukiecie,
Pod nieba wyiskrzoną kopułą dostojną.
"Będziecie wysłuchani tęskniący, więc proście!"
Jak przez Boga zaklęty przymknąłem powieki -
I tylkom jakiś dziwny posłyszał szum rzeki,
A później, później Danta ujrzałem na moście.
"Tyżeś to, ty mój mistrzu! Dlaczego tak blady
I czemu taki dziwny niepokój cię żarzy?
Przychodzę cię ubłagać o sekret twej twarzy.
Nic nie wiem. Zabłądziłem. I proszę twej rady".
On to rzekł, czy rzekł księżyc, czy woda to rzekła,
Padłem, głowę ukrywszy rękami obiema:
"Nie ma nieba i ziemi, otchłani, ni piekła,
Jest tylko Beatrycze. I właśnie jej nie ma".
Dzisiaj nocą samotną, spędzoną bezsennie,
Po promieniach księżyca, jakimś dziwnym tchnieniem,
Sam nie wiem, jak się nagle ocknąłem w Rawennie
I z dawno utęsknionym spotkałem zwidzeniem.
Przez otwarte ktoś okno grał cicho na flecie,
I wiatr lekki woń przyniósł duszącą, upojną -
Jak w mistycznym w nią szedłem wplątany bukiecie,
Pod nieba wyiskrzoną kopułą dostojną.
"Będziecie wysłuchani tęskniący, więc proście!"
Jak przez Boga zaklęty przymknąłem powieki -
I tylkom jakiś dziwny posłyszał szum rzeki,
A później, później Danta ujrzałem na moście.
"Tyżeś to, ty mój mistrzu! Dlaczego tak blady
I czemu taki dziwny niepokój cię żarzy?
Przychodzę cię ubłagać o sekret twej twarzy.
Nic nie wiem. Zabłądziłem. I proszę twej rady".
On to rzekł, czy rzekł księżyc, czy woda to rzekła,
Padłem, głowę ukrywszy rękami obiema:
"Nie ma nieba i ziemi, otchłani, ni piekła,
Jest tylko Beatrycze. I właśnie jej nie ma".
Subskrybuj:
Posty (Atom)