Wyruszyłam w tę podróż, żeby przewietrzyć sny.
A nasze drogi przecięły się w niebie
gdzie szczupli ludzie zakładali maski
cicho jak buddowie. Twój głos
poprowadził mnie przez wyślizgane równiny
pełne światła o kolorze krwi.
Wyruszyłam w tę podróż, żeby jeszcze bardziej.
Dotknąć morza, które przez nas płynie.
Oto czemu zdobywam coraz nowe miasta.
Spadam z nieba jak dyskretny anioł.
Zaś gdy odchodzę nie zostawiam śladów.
Ani garstki piasku. Ani kropli wody.
Bowiem moją kroplę połączę z twoim oceanem:
chcesz, umrę z tobą. Tak się czasem mówi.
Bezbronne ciało nie sprosta źdźbłom czasu.
Ta historia mogłaby jednak mieć zakończenie,
bowiem teraz jeszcze jak najbardziej my.
Więc wyruszyłam w tę podróż, żeby coś znaleźć
lub zgubić. Wiersz
w kieliszku czerwonego wina.
Rzekę pełną popiołu i łez.
(Bowiem w mieście powinna zawsze obowiązywać noc)
Więc wyruszyłam w tę podróż by wrócić
lub nie.
Ty przygotowałeś łąkę.
Na której spłonęłam.
A nasze drogi przecięły się w niebie
gdzie szczupli ludzie zakładali maski
cicho jak buddowie. Twój głos
poprowadził mnie przez wyślizgane równiny
pełne światła o kolorze krwi.
Wyruszyłam w tę podróż, żeby jeszcze bardziej.
Dotknąć morza, które przez nas płynie.
Oto czemu zdobywam coraz nowe miasta.
Spadam z nieba jak dyskretny anioł.
Zaś gdy odchodzę nie zostawiam śladów.
Ani garstki piasku. Ani kropli wody.
Bowiem moją kroplę połączę z twoim oceanem:
chcesz, umrę z tobą. Tak się czasem mówi.
Bezbronne ciało nie sprosta źdźbłom czasu.
Ta historia mogłaby jednak mieć zakończenie,
bowiem teraz jeszcze jak najbardziej my.
Więc wyruszyłam w tę podróż, żeby coś znaleźć
lub zgubić. Wiersz
w kieliszku czerwonego wina.
Rzekę pełną popiołu i łez.
(Bowiem w mieście powinna zawsze obowiązywać noc)
Więc wyruszyłam w tę podróż by wrócić
lub nie.
Ty przygotowałeś łąkę.
Na której spłonęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz