niedziela, 18 listopada 2012

Wagenburg

Tydzień temu we Wrocławiu narodowcy napadli na squat. Warto przeczytać tekst "Obudź się, Wrocławiu", a w nim m.in.:

Olga Tokarczuk, pisarka:

W Polsce strach przed jakąkolwiek lewicą jest tak duży, tak irracjonalny, tak niemądrze podsycany przez prawicowe media i Kościół, że zupełnie oślepliśmy na prawe oko. Stopień przyzwolenia na głoszenie poglądów rasistowskich i antydemokratycznych jest niebywały. Konserwatywnie zorientowana większość społeczeństwa traktuje to jako rodzaj normy, środka. Wszystko, co do tej normy nie przystaje, jest traktowane modnym ostatnio słowem "lewactwo". "Lewactwem" są więc i rządy Hollande'a we Francji, i in vitro, prawa kobiet, i wegetarianizm. Tymczasem nie można stawiać na równi hasła "Polska dla Polaków" z "lewackim" hasłem "Polska biała tylko zimą". To pierwsze jest rasistowskie, a rasizm jest w Polsce karany. Nie mam zamiaru przywoływać tutaj wszystkich haseł, jakie skandowano podczas marszu, jednak wiele z nich była jawnym nawoływaniem do przemocy i właściwie każdy inteligentny obserwator mógł się domyślać, że nabuzowane czoło pochodu będzie szukało kozła ofiarnego. To też znamy z historii. Dlaczego Wrocław? To pytanie zadawałam sobie, patrząc na ogromny pochód, słysząc agresywne hasła i uskakując przed rzucanymi pod nogi petardami. Czy cała latami i z wysiłkiem budowana tożsamość miasta jako wielokulturowego, otwartego, europejskiego, nowoczesnego wzięła w łeb? Czy była doraźnym pijarem?

Dorzucę tu jeszcze Martina Niemöllera, bo ważny jest i godne miejsce będzie tu miał.

Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem. 
Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą. 
Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem. Nie byłem przecież socjaldemokratą. 
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem. 
Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz