niedziela, 20 stycznia 2013

okamgnienie


Josif Brodski
Przepływają obłoki

Słyszysz w lesie, czy słyszysz w lesie głosy dziecięce,
nad srebrnymi drzewami dzwoniące, łopocące w
                dźwięcznych pogłosach,
w zmierzchającym powietrzu zanikające naprędce,
w zmierzchającym powietrzu znikomiejące niebiosa?

Nici deszczu się przeplatają, połyskują wśród drzew
                          niezdarnych
i bezgłośnie szumią, bezgłośnie szumią w zbielałych
                        trawach,
słyszysz głosy, czy widzisz włosy - te w grzebieniach
                        czerwonobarwnych,
sięgające po mokre liście drobne ręce w przykrótkich
                          rękawach?

"Przepływają obłoki, przepływają obłoki i gasną" -
to śpiewają dzieci, śpiewają dzieci, w mroku czarne
                    szeleszczą gałęzie,
loty głosów wśród liści, wśród konarów o kształtach
                        niejasnych,
w zmierzchającym powietrzu ani objąć je, ani uwięzić.

Tylko liście wilgotne jakby w nagłym podmuchu
                wystrzelone jak z procy
śpieszą z lasu jakby z daleka ich dobiegło wołanie
                        jesieni,
przepływają obłoki, to śpiewają dzieci, śpiewają wśród
                            nocy,
i od traw aż po szczyty wszystko - pulsującym
                    głosów strumieniem.

Przepływają obłoki, a to życie przepływa zapewne,
przyzwyczajaj się, przyzwyczajaj - śmierć tkwi w
                tobie dymiącym pociskiem,
gdzieś wśród czarnych gałęzi - obłoki, pełne głosów,
                       miłości pełne,
przepływają obłoki, to śpiewają dzieci, śpiewają o
                        wszystkim.

Słyszysz w lesie, czy słyszysz w lesie dziecięce nucenie,
nici deszczu się przeplatają, śpiew łopoce w
                    dźwięcznych pogłosach,
tuż przy szczytach strzelistych w nowym zmierzchu
                    na okamgnienie
znowu ujrzysz, na nowo ujrzysz wygasające niebiosa.

Przepływają obłoki, przepływają nad lasem wystrzelone
                        jak z procy,
gdzieś tam szemrzą strumienie, tylko płakać i śpiewać
                        w jesiennej zamieci,
tylko płakać i w górę spoglądać, i dzieckiem pozostać
                        śród nocy,
tylko w górę spoglądać i płakać, i śpiewać, i o niczym
                        nie wiedzieć.

Gdzieś tam szemrzą strumienie w jesiennej zamieci
            wśród konarów o kształtach niejasnych,
śpiew o zmierzchu, o zmierzchu, tylko płakać i śpiewać,
                    liść się kładzie na liść,
coś, co wyższe nad ludzi, coś co wyższe nad ludzi,
                    przepływa i gaśnie,
tylko płakać i śpiewać, tylko płakać i śpiewać...
                        Tylko żyć.

śmierć tkwi w tobie dymiącym pociskiem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz