poniedziałek, 23 czerwca 2014

brakuje takich ludzi...

Z reguły nie wspominam tu osób, które odchodzą. Ale dziś jest mi smutno. Odeszła Małgorzata Braunek, którą szczerze podziwiałam. Po prostu dobry, mądry, piękny człowiek. Brakuje takich ludzi.


Największą, najwspanialszą lekcję, naukę buddyzmu dała mi, umierając na raka, moja 89-letnia mama.
Twoja mama nie umierała w hospicjum?
Była cały czas u nas w domu, odchodziła przez wiele miesięcy.
Mama, jak mówiłam, całe życie była bardzo pobożna, modliła się gorąco codziennie wieczorem, czytała fragmenty Biblii, ale też prowadziła swoje wojny - religijne i nie tylko.
Z czasem zauważyłam, że już się nie modli, przestała też czytać. Pomyślałam, że źle widzi litery, i pewnego razu zapytałam: "Mamo, to może ja będę ci codziennie czytać >>Biblię na co dzień<<"? A mama: "Jeżeli ty bardzo chcesz, to możesz, ja już nie muszę".
Co o tym myślisz?
Myślę, że mama kompletnie się wyzwoliła. Pogodziła się z nami i ze światem. Jej potrzeby ustały na wszystkich poziomach, na tym duchowym też. Była wolna i otwarta. Odpuściła wszystkie oczekiwania, wyobrażenia i koncepcje.
Tego uczy buddyzm - pozbywania się konstrukcji myślowych, które oddzielają nas od życia. Tak naprawdę w nich wyraża się nasza ignorancja, niezgoda na to, że życie jest takie, jakie jest. Mama zgodziła się na to, że nie wie, co będzie.
Sam Budda na pytanie, czy Bóg istnieje, milczał. Niektórzy interpretują to, że zaprzeczał. Ale on nie zaprzeczał. Po prostu nasz intelekt nie jest w stanie tego ogarnąć.
W nocy mama nie mogła spać, więc mieliśmy z mężem przy niej dyżury. Kiedyś Andrzej mówi do niej: "Tam po drugiej stronie cała rodzina będzie na ciebie czekała, twoja mama, twój mąż, siostry, będzie też Chrystus". A mama: "Tak myślisz? Nie sądzę. Ale jeśli, to bardzo miło z ich strony".
/Z wywiadu dla "Wysokich Obcasów", 4 grudnia 2004/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz