środa, 4 czerwca 2014

dwadzieścia pięć :)

"25 lat temu pilnowałam w Okręgowej Komisji Wyborczej, żeby czerwony nie ukradł naszych głosów.
To tu spływały raporty z rejonowych komisji wyborczych i ja jako jedna z pierwszych wiedziałam, jak głosowali wrocławianie w czerwcu 1989 roku. Byłam tam najmłodsza i problematyczna dla ZSL, PZPR etc. Nie tak wyobrażali sobie klasowego wroga i tę Solidarność, co miała im gardła popodrzynać.
Po wyborczej nocy wszystkie te głosy wiozłam do Warszawy w specjalnym polonezie pilotowanym przez policyjne radiowozy. Obok mnie na tylnym siedzeniu jechał pan z PZPR, który miał dbać, żebym to ja nie ukradła głosów. Pod Warszawą, gdzieś w okolicach Janek spotkały się takie konwoje z kilku województw i z wielkim fasonem, na sygnale podjechaliśmy na Wiejską. W Sejmie przy zdawaniu listy jakiś pan szepnął mi, że z całego kraju takie wyniki płyną. To był moment, kiedy do mnie dotarło...
Pozwolili mi połazić po budynku Sejmu, weszłam do głównej sali obrad. Tam uwijała się ekipa cieśli - budowali miejsce dla prezydenta. Bo prezydent powrócił dopiero po 89, miła dziatwo..."
/Barbara Piegdoń - jak do tej pory moja najlepsza szefowa :)/

Ale nie ma wolności...
...bez solidarności społecznej, równości i bez zwykłego szacunku dla drugiego człowieka.
Korzystajmy z niej mądrze.

2 komentarze:

  1. to były moje pierwsze wybory :^) i niestety jak do tej pory ostatnie w Polsce .. potem wielokrotnie głosowałem już w Stanach ale tamte wybory były najważniejsze w moim życiu

    .. piękne wspomnienie pani Barbary

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TAKIE wybory niektórym w ogóle się nie przydarzają :) Dobrze, że w końcu Polacy je sobie wywalczyli. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń