Uważam, że Dzień Dziecka powinien być świętem narodowym! :)))))))))))
Wszystkiego dobrego z tej okazji dla wszystkich tutejszych zaglądaczy :)
I jeszcze opowieść...
"Myślę, że dobrze będzie to wyjaśnić: cała ta sprawa z Thomasem mnie
również zaskoczyła. Tak naprawdę chciałem napisać zupełnie inną książkę:
wzruszającą, ale jednocześnie taką, przy której można by się pośmiać. Miała
opowiadać o moim szczęśliwym dzieciństwie. O tacie, który wieczorami grał na
skrzypcach. O mamie, która ślicznie i przejmująco śpiewała. O moich braciach i
siostrach, którzy nosili mnie na rękach. O przyjaciołach, którzy przychodzili
na tort urodzinowy. Zamierzałem nadać jej tytuł Przygody szczęśliwego dziecka.(…)
Ale właśnie wtedy złożył mi wizytę pan Klopper. (…) był dokładnie w moim
wieku. Miał siwe włosy dokoła prawie łysego czubka głowy. Ale kiedyś on także
był dzieckiem.
Gdy zasiedliśmy przy ogniu wesoło trzaskającym w kominku, wyjął z teczki
gruby zeszyt.
- Wiem, że jako pisarz darzy pan bliźnich wieloma uczuciami – powiedział.
Kiwnąłem głową na znak, że to prawda. (…)
- Dlatego chciałbym, żeby pan to przeczytał. – Podał mi zeszyt. – Moje notatki
z czasów, gdy miałem dziewięć lat – ciągnął. – Niedawno ponownie do nich
zajrzałem i myślę, że na coś się przydadzą. Ale najpierw musi pan je
przeczytać, bo może są zbyt zuchwałe.
- Zuchwałe? – powtórzyłem zaskoczony.
- Tak – przyznał pan Klopper. – Miałem nieszczęśliwe dzieciństwo, a przez
to człowiek robi się zuchwały. (…)
Odprowadziłem go do wyjścia.
- Czy nadal jest pan zuchwały? – zapytałem, gdy staliśmy już w drzwiach.
Pan Klopper skinął twierdząco głową.
- W pańskim wieku?
- Nie inaczej – odparł i zniknął za zasłoną gęsto padającego śniegu.
Jeszcze tego samego dnia przeczytałem jednym tchem Książkę wszystkich rzeczy. Rzeczywiście była zuchwała. Ja sam nie
jestem ani trochę zuchwały, ale mnie łatwo mówić. Miałem szczęśliwe
dzieciństwo. (…) Nie widzę żadnego powodu, dla którego mógłbym stać się
zuchwały, ale myślę, że nieszczęśliwe dzieci mają do tego prawo.
Zadzwoniłem do pana Kloppera i umówiliśmy się na spotkanie. Spędziliśmy
razem wiele wieczorów przy ogniu wesoło trzaskającym w kominku – i w ten
właśnie sposób powstała ta książka.
- No i, Thomasie? – zapytałem ostatniego dnia. Od dawna byliśmy na ty. –
Udało ci się?
- Co takiego, Guus?
- Zostać szczęśliwym.
- Tak – odpowiedział.
Po czym wypiliśmy po kubku gorącego kakao."
/Guus Kuijer, Książka wszystkich
rzeczy/
"Książkę wszystkich rzeczy" kupiłam mężowi na urodziny. Przeczytał jednym tchem. I Tobie życzę, abyś trwała wciąż tak pięknie w swojej wrażliwości.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za odwiedziny i miłe słowa :) Ta książka jest bardzo ważna! :)
Usuń