Bardzo dobry film. Jak na Wendersa – nieprzegadany i nieprzeestetyzowany.
Po prostu dobra, jednowątkowa opowieść pełna ciepła i bólu. O miłości
zniszczonej przez nieuzasadnioną, obsesyjną zazdrość, o pustce, którą nie
zawsze da się zapełnić, o nagłym braku zrozumienia między ludźmi, którzy przez
chwilę byli bardzo szczęśliwi, o nienawiści, która zastąpiła miłość. Wenders
czuje Amerykę jak mało który europejski reżyser. I lubię te jego wstawki z
drugim okiem kamery, filmu w filmie, uchwyconego spojrzenia wewnątrz obrazu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz