Niespójność ideologiczna jest moim dogmatem. /Zadie Smith/
Dopiero mądrze używany "fejs" staje się spersonalizowaną stroną wybranych informacji od wybranych osób, grup, instytucji, swoistą tablicą ogłoszeń, które sami wybieramy. Jest też, stety albo niestety, sposobem na szukanie własnej tożsamości i kreowanie siebie - chociażby poprzez "lajki" i przynależność do różnych grup. Ktoś, kto należy do "Ruchu wypierdalania Terlika w Kosmos" raczej nie dogada się z kimś, kto należy do "Popieram Korwina, więc wiem, co to liberalizm, dziwko". Chociaż różnie z tym bywa.
Są jednak wśród różnych grup i fan page'ów na facebooku perełki, jak moje dwie ulubione - "Tkliwi nihiliści opanowujący pozycję dystansu" i działające od niedawna "Sztuczne Fiołki". Te drugie przedstawiają się jako "sztuczno-historyczny magazyn komiczno-tragiczny/głos wolny wolność ubezpieczający". Już raz był usunięty przez administratorów "fejsa", chyba za obrażanie uczuć innych, np. religijnych, bowiem niektóre z publikowanych tam treści mogą, w istocie, być uznane za obrazoburcze - myślę że do porównania nawet z kalibrem słynnych karykatur Mahometa z duńskiej prasy.
Lubię "Sztuczne Fiołki" za humor i lewicujące poglądy, za podobne fascynacje i inspiracje. Za absurd bliski Monty Pythonowi. Tak, to prawda, to wszystko takie postmodernistyczne, oparte na dekonstrukcji i hiperrealizmie, prowokacyjnie wystawiające to, co znane, na próbę innych kontekstów i znaczeń. W tej perspektywie konwencje sztuk plastycznych XVIII i XIX wieku, z której czerpią garściami "Sztuczne Fiołki", zdają się z jednej strony wyśmiane, ale z drugiej - już inaczej oswojone, zrozumiane, chociażby dzięki temu, że uczestniczymy w ich dekonstrukcji, nadajemy inne znaczenia. Najlepsze jest to, że każdy może się w to również "bawić" po swojemu.
Oto próbki Fiołków z ich fejsbukowej strony. Wszystkie z ostatniego tygodnia.
I jeszcze link do tekstu Izy Kowalczyk Kto się boi sztucznych fiołków?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz